31 października 2013

Dziewięćdziesiąt osiem

Renesmee
Mocniej chwyciłam Gabriela za rękę, żeby upewnić się, że ponownie nie zaatakuje Rufusa. Być może zasłużył sobie na taką reakcję po tym, jak potraktował Isabeau, ale wolałam żeby mój mąż się w to nie mieszał, zwłaszcza, że Rufus był nieprzewidywalny. Nie chciałam żeby Gabrielowi stała się krzywda, a i myśl o tym, że mógłby kogokolwiek zranić, bynajmniej nie napawała mnie entuzjazmem.
Layla wciąż kucała przy Isabeau, wzrok jednak utkwiła w ekscentrycznym pół-wampirze. Naukowiec w ułamku sekundy pokonał kilka metrów, zatrzymując się przy przeźroczystej tablicy, która stała pod jedną ze ścian. Wciąż zagniewany tym, że ktokolwiek mógł mieć wątpliwości do jego słów, przesunął tablicę bliżej i zaczął rozglądać się za czymś innym. Wydawał się pobudzony jeszcze bardziej niż do tej pory, co było dość niepokojące, bo chociaż znałam go krótko, zdążyłam przekonać się, że rozemocjonowany Rufus nigdy nie wróży niczego dobrego.
– Ludzkie podania… – Rufus wydawał się mówić do siebie, ale instynktownie skoncentrowałam się na jego słowach. Jeszcze zanim podjął temat, pochwycił coś, co okazało się czarnym markerem i zdjąwszy zatyczkę, zaczął w pośpiechu zapisywać kolejne słowa. – Wampiry, które opisują ludzie, znacznie różnią się od tych, które znamy. Oczywiście, są i historie o zimnych ludziach, ale to inna sprawa. Już wieki temu istniały historie o dzieciach nocy, które spalały się na słońcu i piły krew ludzi. Istoty bez duszy, które nie miały prawa wejść do ludzkiej siedziby bez pozwolenia. Istoty, które dysponowały niezwykłymi zdolnościami, które potrafiły uwodzić i omamiać swoje ofiary i które ograniczała chociażby bieżąca woda, zależnie od tego, jak wielką mocą dysponowały. Co więcej, niektóre podania opisywały, że w żyłach nieśmiertelnych krążyła krew i to teoretycznie mogłoby dotyczyć pół-wampirów, ale… Cóż, w tej sytuacji niekoniecznie.
Przerwał swój wywód, żeby obok napisanego niedbale słowa „wampir”, nakreślić „hybryda”. Otoczył oba kółkiem i odsunął się o krok, uważnie przypatrując swojemu dziełu i w pośpiechu coś analizując.
– Dla ludzi wiek to niepojęta liczba, ale kiedy za perspektywę ma się wieczność, nawet i tysiąclecie wydaje się niczym. Prawda jest taka, że jestem zdecydowanie starszy od każdego z was i chyba jedynie Michael mógłby zrozumieć to, co teraz mam na myśli. Widziałem sukcesy i upadki wielkich cywilizacji, wojny i zniszczenie… I widziałem również to, co działo się w najróżniejszych okresach z nieśmiertelnymi, chociaż nie pamiętam okresu Upadku oraz samego rozpadu Śmiertelnego Kwartetu, ale…
– Kwartet i rządy Isobel to legenda – przerwała mu stanowczo Isabeau. Głos wciąż miała lekko drżący, ale poza tym pewnie trzymała się na nogach, najwyraźniej nie bojąc się, że Rufus znowu może ją zaatakować.
– Być może. To tak jakby roztrząsać podstawy religii, jak kwestia narodzin Jezusa albo samo stworzenie świata – stwierdził w zamyśleniu. Nie miałam pojęcia o czym mówiło, bo pierwszy raz słyszałam o jakimś Upadku, ale postanowiłam się nie wtrącać. – Ale dobrze, trzymajmy się faktów. Dążę do tego, że świat kiedyś wyglądał inaczej i również inni było nieśmiertelni. Pamiętam rody, takie jak Licavoli – skinął głową w stronę moją i mojego męża – i potęgę telepatii. Pamiętam również, że istnieli tacy, którzy czymś się od zwykłych pół-wampirów różnili, a przynajmniej tak utrzymywali. Być może właśnie do takich należał ten od którego się to zaczęło, ten…
– Jaques – podsunęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Rufus machnął ręką.
– Nieważne – stwierdził obojętnym tonem. – Dążę do tego, że to już się kiedyś wydarzyło. Historia zatacza koło, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
– „To”, czyli co? – zapytał Dimitr, zakładając obie ręce na piersi i spoglądając na nieśmiertelnego z rosnącym niepokojem.
– Dzieci nocy wyginęły bardzo dawno temu – wyjaśnił. – Ale najwyraźniej niektórzy potomkowie, jak chociażby Jaques, wciąż jeszcze żyją. Ich krew jest tym, co wampirzy jad: katalizatorem, który rozpoczyna przemianę. – Rufus spojrzał na nas z błyskiem w oczach. – To jest trudniejsze, tak jak mówiłem. Kiedy tłumaczyłem Layli, jak działa ta – zostańmy przy nazwie – choroba, porównałem to do AIDS. W grę nie wchodzi ugryzienie, ale wymiana krewi. To albo kontakt seksualny… No i wychodzi na to, że ten rodzaj wampiryzmu jest dziedziczny – dodał, spoglądając na Isabeau i to w tak znaczący sposób, że dziewczyna pobladła i odwróciła wzrok.
Rufus znowu spojrzał na tablicę, po czym pociągnął od słowa „hybryda” trzy strzałki. Przy każdej szybko dopisał kolejne słowa, ale mnie bardziej przypominało to fale i nic nie zrozumiałam.
– Geny mogą się uwarunkować różnie. Najczęściej rozkładają się po równi: pół-wampir, pół-człowiek. Czasami któraś natura przeważa, ale to rzadko się zdarza. W skrajnych przypadkach zdarza się, że dziecko jest niemal ludzkie… Albo nie ma w sobie nic z człowieka. To jedyny przypadek, kiedy pół-wampirzyca może poronić w naturalny sposób, skoro płód się nie rozwija – dodał mimochodem, a mnie przeszedł dreszcz na wspomnienie tego, jak omal nie straciłam ciąży. – Ale przypadek z którym teraz mamy do czynienia, jest zupełnie czymś innym. Ta choroba – przeciągnął jeszcze jedną strzałów od słowa „hybrydy” i to daleko poza wcześniejszy schemat, po czym starannie nakreślił litery „SA” – zmienia geny. Wpływa na układ nerwowy i powoduje szereg zmian. Zależnie od charakteru, efekty wyglądają różnie, ale najczęściej i tak mają doprowadzić do śmierci, która jest zwieńczeniem przemiany. Dlatego zakładam, że wszystkich zarażonych, którzy jeszcze nie ukończyli procesu, można określić… poczwarkami? No wiecie, stan przejściowy.
Kolejna strzałka, tym razem od „SA” oraz coś, co wydawało się brzmieć jak „pertrans”. Zaraz po tym nieśmiertelny dokończył schemat, zamykając go poprzez połączenie ostatniego etapu ze stojącym na początku słowem „wampir”.
– Cykl się zamyka. Wszystko ma początek i koniec. Życie i śmierć, chociaż w naszym przypadku umieranie jest pojęciem względnym. Natura dąży do ideału, więc i w przypadku pół-wampirów stara się wyeliminować ludzką część. Ciężko powiedzieć mi skąd to się bierze, ale sami doskonale widzicie efekty – stwierdził, niedbale opierając się o zapisaną tablicę.
Zapadła cisza, podczas której wszyscy wciąż patrzyli się na Rufusa i jego notatki, próbując jakoś się z tym oswoić. Osobiście czułam, że kręci mi się w głowie i ledwo łapałam oddech, oszołomna. Nie mogłam zrozumieć, że coś tak okropnego, jak to, co spotkało Laylę czy Isabeau, mogło wiązać się z wampiryzacją i… śmiercią.
Właściwie nie zauważyłam, kiedy Rufus ruszył się z miejsca. Nagle zmaterializował się u mojego boku i pociągnął mnie za rękę, po czym popchnął w kierunku sióstr Gabriela, tak, że Layla znalazła się między mną a Beau. Wszystkie trzy spojrzałyśmy na niego zdezorientowane, ale geniusz wydawał się tego nie dostrzegać, skoncentrowany na czymś innym.
– Świetnie – stwierdził z entuzjazmem. – Półkrewka, pertrans i wampir. Nadążacie, czy mam tłumaczyć wszystko od początku? – zapytał takim tonem, że jasne stało się, iż w afekcie zabije każdego, kto zmusi go do powtórnego wykładu.
Nikt nie odpowiedział, ale kilka osób – w tym Kristin – pokiwało głowami. Dziewczyna kiwała się nerwowo, wyraźnie wytrącona z równowagi. Sama nie wiem, jakbym się zachowała, gdyby nagle dowiedziała się, że nie jestem zwyczajna, nawet w świecie nieśmiertelnych. Co więcej, śmierć brzmiała bardziej przerażająco i ostatecznie niż cierpienie wywołane jadem, dlatego tym bardziej się jej nie dziwiłam.
Poczułam się trochę niezręcznie, poza tym nie mogłam znieść udręczonego spojrzenia Gabriela, który spoglądał to na mnie, to na znajdującego się tuż poza zasięgiem mojego wzroku Rufusa. Oczy mojego męża wciąż błyszczały gniewnie, co musiało znaczyć mniej więcej tyle, że tak łatwo nie wybaczy naukowcowi ataku na jego siostrę i że najchętniej trzymałby mnie z daleka od niego.
– Powiedziałeś, że śmierć jest rozwiązaniem… – odezwała się nagle Isabeau. – Czy to może oznaczać, że…?
– Ty pierwsza to powiedziałaś. – Głos Rufusa nagle złagodniał. Nieśmiertelny nagle zmaterializował się przed nami, poruszając się przy tym tak szybko, że aż się wzdrygnęłam. – Nie jestem zdziwiony, że masz do mnie pytanie, wieszczko… I tym bardziej ciąży mi, że muszę cię rozczarować.
Przez twarz Isabeau przemknął cień, pospiesznie jednak na powrót zapanowała nad emocjami. Powoli skinęła głową, ale chociaż patrzyła się przy tym na Rufusa, nie byłam pewna, czy go widziała.
– To nic – szepnęła. – Wiem, że… Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego w takim wypadku jestem tutaj, a on jest martwy. Dlaczego, skoro to Drake zaraził się pierwszy?
– Ależ rozumiesz – zaoponował Rufus. – Zastanów się, Isabeau. Wydaje mi się, że mówiłem o tym – zachęcił ją cicho.
Dziewczyna jęknęła.
– Zabiłam go srebrną włócznią, tak? – Pokręciła energicznie głową, chcą opędzić się od od przykrych wspomnień. – Ale to nie wszystko tłumaczy. Zginęło więcej osób i nie mam tutaj na myśli tych, którzy zostało rozerwani przez Yves'a i jego zagniewaną bandę. Nie żeby mnie to martwiło, ale dlaczego w takim razie nie ma tutaj chociażby Taylor albo chłopaka, którego zabiła Renesmee? – zapytała przytomnie, głową kiwając znacząco w moją stronę.
Zesztywniałam, bo niechętnie wracałam pamięcią do wspomnień z okresu, kiedy będąc w ciąży, zostałam uwięziona przez Lawrence'a. Być może właśnie dlatego to nie ja, a Isabeau zadała to pytanie, ale w tym momencie nie liczyło się kto wyciągał wnioski. Ważniejsze było poznanie odpowiedzi, tym bardziej, że po słowach Beau poczułam, że coś przewraca mi się w żołądku.
– Jeśli spojrzeć na to tak, jak na przemianę, co już zasugerował Rufus – odezwał się po chwili namysłu Carlisle – to być może dla Taylor czy Caina było zbyt wcześnie. Podczas przemiany, zawsze najważniejsze jest serce. Jeśli zatnie się w trakcie… – Urwał, ale wnioski będą oczywiste.
– Dzyń! – Rufus zamruczał z zadowoleniem. – Dokładnie. To istny majstersztyk, że tak się wyrażę. Genetyczną doskonałość.
– Genetyczny problem – wtrącił się poważnym tonem Dimitr. – Cudownie, że ta kwestia łechce twoje naukowe ego, Rufusie…
– Ciekawy dobór słów – wymamrotał sam zainteresowany, a Kristin dostała nagłego ataki kaszlu.
– … ale ja chce, do jasnej cholery, wiedzieć, skąd to się wzięło – dokończył wampir, nie zwracając na komentarze najmniejsze uwagi.
Rufus zamrugał i spojrzał pytająco na Dimitra. Król założył obie ręce na piersi, nie kryjąc rozdrażnienia i złości – on również był zły za atak na Isabeau, chociaż przynajmniej nie rwał się do rękoczynów, przynajmniej na razie.
– Słucham? – Rufus wydawał się zdezorientowany. – Skąd się wzięło? Wydaje mi się, że kilkukrotnie podkreśliłam, że to krew, geny…
– Nie to mam na myśli – przerwał mu Dimitr. – Załóżmy, że zaczął to Jaques – że cześć piła jego krew, żeby zyskać obiecaną moc. Co dalej?
– Ach… Podejrzewam, że niektórzy nieświadomie przekazali to dalej. Jak na przykład Drake i Isabeau – stwierdził, udając, że nie widzi niepokojącego błysku w oczach wampira. – No dobrze, więc mamy jednego telepatę, który zaraża całą grupę i pewnie mówi im, żeby byli ostrożni…
– Powiedział, że nie powinniśmy pozwalać pić z siebie innym, nawet między sobą – wtrąciła Kristin, a ja przypomniałam sobie, jak Layla zaczęła się wzbraniać przed nakarmieniem mnie, kiedy potrzebowałam krwi. – Nie wyjaśnił nam dlaczego. Niczego nie wiedzieliśmy – stwierdziła z goryczą. 
Nieśmiertelny skinął głową, jakby na potwierdzenie jej słów, chociaż równie dobrze myślami mógł być już daleko.
– Tak czy inaczej, Devile zaraził Isabeau. Ona przekazała to dzieciom, bo krew matki zawsze krąży w żyłach jej potomstwa. Co więcej…
– Ja też piłam krew Jaquesa – przerwała mu Isabeau. – To było niczym inicjacja, kiedy Drake był przekonany, że stoję po jego stronie. Sama nie wiedziałam, co się dzieje i dlaczego Drake tak bardzo nalega, ale kiedy zaczęłam pić…
– To też logiczne. – Rufus pokiwał w zamyśleniu głową. – Drake nie był jeszcze… w pełni wampirem, więc niejako pośredniczył w twojej przemianie. O ile się nie mylę, picie krwi bezpośrednio od kogoś takiego jak Jaques, przyśpieszało proces. Może nawet tylko dzięki jego krwi, ty i twoje dzieci mieliście jakiekolwiek szanse na przeżycie. – Raptownie odwrócił się w moją stronę. – Dlatego tym bardziej jestem zaintrygowany nią – stwierdził, a ja cała zesztywniałam, nie mając pojęcia, co powinnam o jego oświadczeniu myśleć.
– Mną? – powtórzyłam niezbyt inteligentnie. Wcześniej nawet nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego Rufus chciał poznać nie tylko Carlisle’a, ale również mnie. – A co ja mam do tego wszystkiego? – zapytałam pośpiesznie, widząc, że Gabriel otwiera usta, żeby coś wtrącić. Nie chciałam kolejnej kłótni, tym bardziej, że byłam coraz bardziej zmęczona zaistniałą sytuacją.
Gabrielu, tylko spokojnie, pomyślałam, dobrze wiedząc, że mnie usłyszy. Ja wiem, że Rufus jest troszeczkę dziwny, zwłaszcza teraz, ale…
Troszeczkę dziwny?, prychnął w odpowiedzi. „Troszeczkę” to oberwie, jeśli jeszcze raz zrobi jakąś głupotę względem ciebie albo którejkolwiek z moich sióstr, mruknął, a potem bezwiednie na włoski i niewiele byłam w stanie zrozumieć z tego, co mówił. Przynajmniej wydawał się jedynie zirytowany, co dawało mi nadzieję na to, że może nie rzuci się ponownie Rufusa jedynie za to, że odważył się odezwać albo spojrzeć na mnie.
– Ta grypa? – Głos Edwarda wyrwał mnie z zamyślenia. – A co do tego wszystkiego ma fakt, że Nessie była chora? – zapytał tata, odpowiadając na coś w myślach Rufusa, czego ten jeszcze nie zdążył nam powiedzieć na głos.
– Po to mnie szukaliście, prawda? Teraz zastanawiam się… Cholera, nie istnieje żadna ludzka choroba, która wpływałaby na pół-wampiry! Jej przypadek jest co najmniej dziwny, a ja mam pewną teorię, ale do tego potrzebowałbym krwi jej, może również jej córki…
– Nie ma mowy! – zaoponowałam, jeszcze zanim skończył mówić. Moja awersja przed igłami to było jedno, jednak nieufność wobec Rufusa to jeszcze coś innego Nie zamierzałam mu zbliżyć się do mnie, a co dopiero do Alessi i musiał być tego świadom. – Tylko spróbuj tknąć moją córkę, a przysięgam, że długo mnie popamiętasz! – zagroziłam i uświadomiłam sobie, że faktycznie byłabym zdolna go zaatakować.
Gabriel nagle znalazł się przy mnie, dla pewności mnie osłaniając i spoglądając ostrzegawczo na nieśmiertelnego. Rufus popatrzył na nas niemal z politowaniem i wzruszył ramionami, pozornie wyglądając tak, jakby było mu wszystko jedno, czy będzie mógł przeprowadzić jakiekolwiek badania, ale błysk w jego oczach mnie zaniepokoił. Nie ufałam mu, a fakt, że byłam świadoma jego nieprzewidywalności, jedynie jeszcze bardziej mnie niepokoił.
– Jak sobie chcecie – mruknął gniewnie. – Ale wydaje mi się, że wszyscy potrzebujemy odpowiedzi, dlatego…
– Ty ich potrzebujesz – wytknął mu Gabriel. – Nie mam zielonego pojęcia, co takiego ma do twoich teorii moja żona, ale nawet gdybyś był najbardziej rozsądną osobą na świecie, nie pozwoliłbym ci na nich eksperymentować. Zwłaszcza po tym, jak potraktowałeś moją siostrę.
– Twojej siostrze nic nie jest, a w ty przynajmniej przekonaliście się, że mówię najzupełniej poważnie! – zirytował się Rufus. Spojrzał na Gabriela z ukosa, odsłaniając przy tym komplet ostrych zębów, w tym dwa wyostrzone kły. W jego wykonaniu wyglądało to jeszcze bardziej niepokojąco, chociaż starałam się nie dać nic po sobie poznać. – Nie macie pojęcia z czym mamy do czynienia. Jak zwykle krótkowzroczni i jedynie ja…
Chciał dodać coś jeszcze, ale urwał, kiedy między nią i Gabriela wskoczyła rozdrażniona Layla. Dziewczyna stanęła pomiędzy zagniewanymi nieśmiertelnymi, rozkładając obie ręce i próbując mieć pewność, że naukowiec i jej brat nie zdecydują się zbytnio do siebie zbliżyć. Jej błękitne oczy błyszczały od nadmiaru emocji, poza tym Layla wyglądała tak, jakby sama już nie była pewna po której stronie powinna stanąć.
– Stop! – zażądała, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Najlepiej oboje się zamknijcie, bo za chwilę dostanę szału! – oznajmiła.
Gabriel rzucił siostrze przelotnie spojrzenie i wyprostował się, spoglądając kątem oka na Rufusa. Tamten mruknął coś w odpowiedzi, ale najwyraźniej Layla miała na niego dość spory wpływ, bo po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł o kilka kroków, nie patrząc na nikogo. Był zły i nie miałam co do tego żadnych wątpliwości.
– Róbcie co chcecie, ale chciałbym uzyskać odpowiedź na jedno pytanie – powiedział, uparcie nie spoglądając na któregokolwiek z obecnych. – Czy dziewczyna piła z kogokolwiek, kto mógłby być zarażony? – wypalił, a we mnie aż się zagotowało, bo to pytanie było równie intymne, co dociekanie, jak często z Gabrielem pozwalamy sobie na więcej, kiedy jesteśmy sami.
– Jeśli musisz już wiedzieć, moja żona należy do mnie – uciął temat Gabriel, zupełnie nieświadomie wzmacniając uścisk wokół mojego ramienia. – Chyba, że ja o czymś nie wiem – dodał i z założenia miał być to żart, ale był w zbyt podłym nastroju, żeby mu wyszedł.
– Tak, ale ty piłeś ze mnie, Gabrielu – odezwała się nagle Isabeau.
W odpowiedzi na jej słowa Gabriel zesztywniał, a Rufus odwrócił się gwałtownie w stronę dziewczyny. W jego oczach ponownie pojawił się błysk zainteresowania, jakby kolejne elementy układanki nareszcie zostały dopasowane w odpowiednie miejsca.
– Mów dalej – zachęcił dziewczynę, przynajmniej sprawiając wrażenie, że zdążył już zapomnieć o wcześniejszej potyczce słownej z Gabrielem. – Kiedy? To ważne – nalegał, coraz bardziej podekscytowany.
– Jeszcze zanim zorientowałam się, że coś jest ze mną nie tak – wyjaśniła Isabeau. – Pamiętasz, Gabrielu? To było wtedy, kiedy pojechałam po ciebie do Seattle, po tym, jak zaatakował cię Drake. Nie miałeś wyboru i musiałeś się ze mnie napić.
Gabriel skrzywił się.
– Pamiętam – przyznał niechętnie. – Ale dalej nie rozumiem, co to wszystko ma do rzeczy. Zresztą wtedy działo się tyle rzeczy na raz, że sam nie jestem pewien, co… – Nagle urwał i zaczerpnął gwałtownie powietrza. – Nie wiem, czy dobrze nadążam – spojrzał z rezerwą na Rufusa – i czy to ma jakieś znaczenie, ale krótko po tym ja i Nessie się zaręczyliśmy. I owszem, wtedy piła moją krew, a zaraz po tym zaczęła chorować. Jednak dalej nie rozumiem, co grypa ma do twoich szalonych teorii – dodał, ale w jego głosie wyczułam nutkę niepokoju.
– Ja też nie mam pewności, bo oczywiście nie mogę tego sprawdzić… Dobra, już koniec tematu! – żachnął się, bo mój mąż warknął w odpowiedzi na tę niewinną uwagę. – Po prostu zastanawiam się, jak wielu pośredników trzeba, żeby przemiana okazała się niemożliwa. Jeśli było tak, jak mówicie, zakładam, że Isabeau – na początku przemiany i na dodatek w mnogiej ciąży – nie była w stanie zarażać, zwłaszcza kogoś, kto dysponuje silnym organizmem. – Spojrzał znacząco na Gabriela. – Zetknęliście się z tym, oboje. W twoim przypadku krew Isabeau okazała się zbyt słaba, żeby wywołać przemianę. Jeśli chodzi o twoją żonę, pewnie byłoby tak samo, gdyby wciąż nie była osłabiona ciążą. Ona również nie zaczęła się zmieniać, ale najwyraźniej przynajmniej czasowo stała się bardziej… ludzka i załapała pierwszą infekcję na jaką się natknęła. Ot cała zagadka, jeśli już chcecie wiedzieć, co ja myślę na ten temat – mruknął, starając się brzmieć obojętnie, ale dość marnie mu to wychodziło.
Od nadmiaru informacji i zmęczenia, powoli zaczynało mi się kręcić w głowie, ale bez trudu wyciągnęłam wniosek, który wynikał ze słów Rufusa.
Ja i Gabriel mieliśmy cholerne szczęście, skoro jeszcze nie podzieliliśmy losu istot podobnych do Layli, Isabeau czy Rufusa.
Ta świadomość miała w sobie coś przerażającego.

2 komentarze:

  1. Upiekło im się. Jak dobrze, że Gabriel nie został tym zarazony. Myślałam, że coś mnie trafi jak czytałam rozdział. To było niesamowite. Myślę, że lekcje biologii z Rufusem byłyby ciekawsze niż normalnie xD
    Jak Renesmee rozmawiała z Gabrielem w myślach było całkiem zabawne :3
    Pozdrawiam, Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak trochę mnie nie było i doszło już 20 rozdziałów.....rozdziały niesamowite.Pozdrawiam .Dżaka.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa