2 lutego 2013

Osiem

Renesmee
After We Fall – „Torn in two”

Gabriel był nieugięty – pierwszy raz od dawna. Wydawało mi się, że potrafię już na niego wpływać, okręcając go sobie wokół palca równie sprawnie, co on mnie, ale teraz wiedziałam, że się myliłam. Kiedy mi ulegał, to była przede wszystkim jego dobra wola i teraz to wiedziałam. W istotnych sytuacjach wciąż pozostawał mistrzem perswazji i teraz się o tym przekonałam.
Kiedy ukochany powiedział, że idziemy na spacer – we czwórkę, my i dzieciaki – spojrzałam na niego pytająco, ale natychmiast się zgodziłam. Denerwowało mnie, że Gabriel uparcie blokuje przede mną dostęp do swojego umysły, ale postanowiłam o nic nie pytać. Jeśli chciał mi zrobić niespodziankę, zamierzałam mu na to pozwolić, obojętnie jak bardzo nie lubiłam tej formy dawania prezentów. Pomińmy fakt, że w ogóle nie przepadałam za dostawaniem upominków.
Ale kiedy Gabriel oznajmił, że zamierza zasłonić mi oczy, tego było już dla mnie za wiele. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i warknęłam rozdrażniona.
– Słucham? – zapytałam, dając mu jeszcze okazję, żeby się rozmyślił i wycofał. Miałam nadzieję, że żartował.
Ale jego spojrzenie było jak najbardziej poważne.
– Powiedziałem, że chcę, żebyś zasłoniła oczy – powtórzył uprzejmym, ale nieznoszącym sprzeciwu tonem, który całkiem wytrącił mnie z równowagi.
Zmierzyłam go wzrokiem, ale stał nieugięty i wciąż mi się przypatrywał, odrobinę jedynie zniecierpliwiony. Doszłam do wniosku, że właśnie osiągnęliśmy impas – żadne z nas nie zamierzało odpuścić i to właśnie był problem.
Postanowiłam dać za wygraną, ale pod jednym warunkiem.
– A niech cię – westchnęłam. – Dobrze, ale chcę wiedzieć dokąd idziemy – zażądałam, wspierając dłonie na biodrach.
Uśmiechnął się.
– Do lasu – odparł po prostu i zrobił krok w moją stronę, ale się cofnęłam. – Odpowiedziałem. Chyba taka była umowa, czyż nie?
– To nie jest odpowiedź! – zdenerwowałam się i... tupnęłam nogą. Było to tak żenujące, że w jednej chwili zapragnęłam, żeby ktoś mnie zabił. – Dokąd konkretnie w tym lesie – dociekałam, chcąc zmienić temat i sprawić żeby zapomniał o mojej reakcji.
Gabriel uśmiechnął się jeszcze szerzej i spojrzał na mnie tak pobłażliwie, jakbym była dzieckiem, wyjątkowo niemądrym na dodatek. Poczułam się urażona i przez moment miałam ochotę powiedzieć, że w takim razie nigdzie nie idę, chociaż naturalnie tego nie zrobiłam.
– Przykro mi, skarbie, ale gdybym ci wszystko powiedział, cały nasz spacer mijałby się z celem – wyjaśnił mi ukochany, spoglądając na mnie przepraszająco. – Zrób to dla mnie i przestań wszystko utrudniać, bo będę musiał cię uprowadzić – dodał i zrozumiałam, że w tym momencie wcale nie żartował.
No cóż, akurat do tego, czy byłby w stanie spełnić swoją groźbę nie miałam najmniejszych wątpliwości. Gabriel był na tyle sprytny i silny, że pewnie jakoś udałoby mu się mnie obezwładnić i nawet siłą zaciągnąć tam, gdzie planował, nawet jeśli przez to miałby małe problemy z upilnowaniem Alessi i Damiena. Niestety, ale byłam na z góry przegranej pozycji.
Wydęłam usta.
– Nienawidzę cię – skapitulowałam, jednocześnie wypowiadając największe kłamstwo w historii tego świata.
Moje słowa były tak żałosne i nieprzewidywalne, że Gabriel jedynie roześmiał się. Widziałam, że jego czarne oczy błyszczą, zdradzając samozadowolenie i to, że najwyraźniej nie mógł doczekać się, żeby wcielić w życie to, co planował. Wydał mi się również odrobinkę zdenerwowany, ale to prawdopodobnie sobie wyobraziłam, chcąc przekonać samą siebie, że jednak udało mi się go chociaż troszeczkę zranić swoim fałszywym wyznaniem.
– Nie ty pierwsza, nie ostatnia – stwierdził spokojnie, po czym przeniósł wzrok na nasze dzieci, które z zainteresowaniem obserwowały wymianę zdań, którą prowadziliśmy. Nawet Alessia i Damien nie przejęli się tym, co powiedziałam, co jedynie potwierdzało fakt, że było to żałosne kłamstwo. – Damien, kochanie, mam dla ciebie specjalne zadanie – oznajmił synkowi, rozkładając ręce.
Mały momentalnie zrozumiał intencje ojca i bez wahania wskoczył mu w ramiona. Gabriel bez słowa wyjaśnienia wziął Damiena na ręce i zanim się obejrzałam, posadził mi chłopczyka na ramionach. Bez trudu uniosłam drobne ciałko – jedynie na początku zachwiałam się lekko, ale to dlatego, że zupełnie się tego nie spodziewałam.
– Pilnuj, żeby mamusia nic nie zobaczyła – polecił Damienowi, uśmiechając się w ten swój olśniewający sposób, który zawsze przyprawiał mnie o palpitacje serca.
Było to ostatnim, co zobaczyłam, chwilę później bowiem mój synek zasłonił mi oczy. Niestety, Gabriel dobrze to sobie zaplanował, bo opaskę z materiału mogłabym jakoś obejść, ale dłonie Damiena już niekoniecznie. Nie mogłam nawet próbować Damiena zrzucić – taka opcja zupełnie nie wchodziła  grę i Gabriel to wiedział.
Powoli wypuściłam powietrze z płuc, w duchu powtarzając sobie, że muszę to wytrzymać. Zemścić się na ukochanym mogłam później – oczywiście pod warunkiem, że miało wystarczyć mi samozaparcia. Niestety, ale nie potrafiłam się na Gabriela długo gniewać, co zdrajca z premedytacją wykorzystywał, żeby robić chociażby to, co w tym momencie.
– A ja? – zapytała urażonym tonem Alessia.
Przynajmniej wciąż pozostawał mi słuch. Gdyby i tego jakimś cudem mnie pozbawiono, prawdopodobnie bym oszalała. Momentalnie przypomniałam sobie pozbawiony jakichkolwiek kolorów, dźwięków i zapachów świat, w którym znalazłam się, kiedy straciłam przytomność po tym, jak przy porodzie Carlisle wstrzyknął mi jad i zadrżałam. Siedzący na moich plecach Damien przezornie wzmocnił uścisk, żeby przypadkiem nie spaść.
– Moją księżniczkę noszę na rękach – odpowiedział spokojnie córce Gabriel i prawie na pewno nachylił się, żeby wziąć małą na ręce.
– Wydawało mi się, że to ja jestem twoją księżniczką – zauważyłam, próbując podejść go inaczej i pod pozorem zwyczajnej rozmowy spróbować dowiedzieć się, co też ten mój kochany wariat planuje.
Nie widziałam jego twarzy, ale mogłam sobie wyobrazić, że Gabriel spogląda na mnie i znów czarująco się uśmiecha. Nawet wspomnienie wystarczyło, żeby puls gwałtownie mi przyśpieszył. Jak nic powinnam zacząć leczyć się psychiatrycznie, pomyślałam zrezygnowana.
Ciepła dłoń ujęła moją własną, zamykając ją w silnym uścisku. Poddałam się temu, jak zwykle czując, że przy Gabrielu nic mi nie grozi. Chociaż wciąż miałam wątpliwości do jego planów (przede wszystkim dlatego, że ich nie znałam), pozwoliłam, żeby ukochany wziął mnie za rękę i prowadził, kiedy już ruszymy się z miejsca.
– Ty jesteś moją królową – poprawił mnie i to była ostatnia rzecz, jaką w tym momencie miał mi do powiedzenia.
Kiedy ruszył przed siebie, nie pozostało mi nic innego, jak spróbować zaufać mu na tyle, żeby był w stanie mnie prowadzić. Czułam się dziwnie, na oślep biegnąć pomiędzy drzewami; wymijałam je instynktownie, poza tym wierzyłam, że Gabriel nie pozwoli, żebym przypadkiem na coś wpadła, tym bardziej, że na plecach wciąż miałam Damiena. Chociaż biegliśmy zdecydowanie wolniej niż zazwyczaj, to i tak mnie nie uspokajało, bo po prostu bałam się o dziecko.
Próbowałam radzić sobie bez wzroku i z pomocą innych zmysłów zorientować się, gdzie Gabriel mnie prowadzi, ale nie byłam w stanie. To, co słyszałam, zupełnie nic mi nie mówiło – nasze oddechy, bicia serc i typowe odgłosy lasu, które nie mówiły nic na temat tego, gdzie zmierzamy. Z zapachami było podobnie – słodycz nieśmiertelnego oraz leśnej flory i fauny mieszały się ze sobą, tworząc obezwładniającą mieszankę, która mnie dezorientowała.
Czułam, że lodowate powietrze chłoszcze mnie po twarzy, ale nie było to nieprzyjemnym doznaniem. Odkąd mój organizm wrócił po ciąży do normy, czułam się fantastycznie i nie byłam już tak bardzo podatna na temperaturę. Być może najgorszy okres miałam już za sobą i miałam w końcu stać się równie odporna, co Licavoli. A przynajmniej liczyłam, że tak się stanie, bo nie chciałam, żeby wszyscy non stop patrzyli na mnie jak na kruchego człowieka.
Po kilkunastu minutach biegu ostatecznie straciłam poczucie czasu i kierunku. Wciąż próbowałam dowiedzieć się, gdzie zmierzamy, chociaż powoli zaczynałam się godzić z tym, że przed dotarciem na miejsce się tego nie dowiem. Umysł Gabriela był przede mną zamknięty, podobnie dzieci – wiedziałam, że to sprawka chłopaka, musiał bowiem przewidzieć, że spróbuję z pomocą ich wspomnień rozeznać się w okolicy – dlatego ostatecznie pogodziłam się z tym, że jestem zdana na prowadzącego mnie za rękę nieśmiertelnego.
Nagle coś się zmieniło. Nie była to jakaś wyraźna zmiana, ale tak bardzo wyczuliłam wszystkie dostępne mi zmysły, że momentalnie ją wychwyciłam. Powietrze nagle stało się jakby nieco cieplejsze; zniknęły lodowate podmuchy wiatru, co pozwoliło mi domyślić się, że drzewa rosną tutaj zdecydowanie gęściej i chronią nas przed chłodem. Zrobiło się również ciemniej; chociaż nieboskłon Forks jak zwykle zasnuty był gęstymi chmurami, wciąż było na tyle jasno, że nawet z zasłoniętymi oczami pod powiekami widziałam pobłyski bieli. Teraz zniknęły, dlatego zakładałam, że w miejscu w którym się znajdujemy musi być dość ciemno. Poza tym przestałam czuć śnieg pod stopami – tutaj przeważała trawa; doskonale czułam ją pod stopami.
Gabriel zaczął wytracać prędkość, więc spróbowałam się dostosować, żeby przypadkiem na niego nie wpaść. Zatrzymaliśmy się i zamarłam w oczekiwaniu, psychicznie gotując się na to, co miałam zobaczyć, kiedy już odzyskam wzrok.
Miałam pewne podejrzenia, ale...
– Już – szepnął cicho Gabriel.
Rączki Damiena nagle zniknęły i przekonałam się, że mam rację. Nie musiałam czekać, aż oczy przyzwyczają się do jasności, bo światło było mocno przytłumione przez gęsty baldachim, które splątane gałęzie drzew tworzyły nad naszymi głowami. Jak podejrzewałam, dookoła panował półmrok, a na ziemi nie zalegał śnieg – drzewa rosły tak gęsto, że ani lodowaty wiatr, ani opady nie były w stanie dosięgnąć tego miejsca.
Znajdowaliśmy się dokładnie na tej samej polanie, na którą przyprowadził nas Gabriel, kiedy po zdradzie Layli wraz z Isabeau zdecydowali się potrenować walkę.
Nie rozumiałam dlaczego ukochany mnie tutaj przyprowadził, dlatego powoli odwróciłam się w jego stronę. Kiedy tylko się poruszyłam, siedzący wciąż na moich ramionach Damien delikatnie objął mnie za szyję, żeby nie spaść.
Nie powiedziałam nic, ale mój wzrok był jasne – zawarte w nim pytanie było chyba nawet wyraźniejsze, niż gdybym wypowiedziała je na głos. Ale Gabriel nie odpowiedział, a jedynie uśmiechnął się łagodnie, po czym zamknął oczy; pionowa zmarszczka pomiędzy jego brwiami oraz moc, która nagle wypełniła powietrze, dała mi do zrozumienia, że próbuje się skupić.
Wiedziałam, co zamierza zrobić już w momencie, w którym otoczyła go delikatna, srebrzysta poświata. Nie szło mu to tak wprawnie, jak Isabeau, ale ostatecznie udało mu się stworzyć niewielkie kule, które umościły się w strategicznych miejscach pomiędzy drzewami, oświetlając niewielką polanę delikatnym światłem.
– Nie mamy zbyt wiele czasu, a chcę wykorzystać atmosferę, dlatego proszę, nie pytaj mnie o nic – odezwał się cicho. Szept wydał mi się w tym momencie najbardziej właściwy, dlatego jedynie skinęłam głową. – Dziękuję... – ucieszył się; uśmiech na jego ustach był wart tej odpowiedzi.
Alessia, którą trzymał na rękach, okrągłymi oczami obserwowała mieniące się srebrzyste kule. Wiedziałam, że jest zachwycone.
– Tatusiu, jakie to piękne... – westchnęła i miałam wrażenie, że ledwo powstrzymuje się przed wyskoczeniem mu z objęć. Również siedzący na moich plecach Damien wiercił się niecierpliwie, równie poruszony. – Czy mogę...? – zaczęła mała, ale nie potrafiła się wysłowić.
Gabriel posłał naszej córeczce uśmiech.
– Kiedyś was tego nauczę – obiecał, po czym postawił rozochoconą Alessię na ziemi. – Możecie się pobawić, czemu nie. Jeśli się postarasz, będą ci posłuszne – zapewnił ją, zachęcająco popychając w stronę najbliżej zawieszonej kuli.
Nie chciałam, żeby musiała zbyt długo czekać na brata, dlatego delikatnie zdjęłam synka ze swoich pleców i pozwoliłam, żeby oddalił się razem z Alessią. Kiedy na nich spojrzałam, małej akurat udało się dosięgnąć świetlistego punktu, który odskoczył od niej, zupełnie jakby jej aura go odpychała. Ostatecznie zarówno ona, jak i Damien zaczęli ganiać stworzoną przez Gabriela poświatę po całej polanie, tym samym zapewniając nam chwilę wytchnienia.
Podejrzewała, że to właśnie Gabriel chciał uzyskać, dlatego spojrzałam na niego wyczekująco.
Tym razem nie miałam już żadnych wątpliwości co do tego, że Gabriel jest zdenerwowany. Oddychał nieco nierównomiernie, poza tym w pierwszej chwili uciekł wzrokiem, żeby na mnie nie patrzeć. Nie rozumiałam jego zachowania, ale czekałam cierpliwie, zamierzając pozwolić mu zapanować nad emocjami i zrobić to, co planował.
– Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna? Najważniejsza na świecie? – zapytał mnie nagle, spoglądając mi w oczy.
Zaskoczył mnie. Spodziewałam się wielu rzeczy – niczego konkretnego, ale z pewnością niezwykłego, bo to było w jego stylu – ale nie takiego pytania. Zmarszczyłam czoło, całkowicie zdezorientowana i speszona jego spojrzeniem.
– Oczywiście, że wiem – zapewniłam go. – Kochasz mnie. A ja kocham ciebie – powiedziałam, robiąc krok w jego stronę.
Zapomniałam o tym, że miałam się na niego wściekać i że powinnam była zażądać wyjaśnień. W tym momencie nie potrafiłam się na to zdobyć, całkowicie porażona jego spojrzeniem i tym, jak stał przede mną zdenerwowany i całkowicie bezbronny.
Położył dłonie na moich biodrach i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Nasze twarze dzieliło teraz może jakieś pół metra. Czułam na twarzy jego płytki oddech, nie mogłam poza tym oderwać wzroku od jego idealnie wykrojonych warg.
Spojrzał mi w oczy.
– Kocham cię – powtórzył to, co przecież przed chwilą stwierdziłam. – Bardzo cię kocham. Ale zastanawiam się, czy to wystarczy – przyznał.
Nagle zamarłam, przejęta głupią myślą, która nagle przyszła mi do głowy. Podejrzenie to kłóciło się z entuzjazmem z jakim podchodził do naszego spaceru, ale wydało mi się... możliwe. Nade wszystko bowiem bałam się, że w którymś momencie coś w moich zachowaniu skłoni Gabriela do tego, żeby mi powiedział, że musi mnie zostawić. Chociaż kochaliśmy się, chociaż byliśmy razem...
To wciąż było tak nierealne, że miałam wrażenie, że kiedyś mnie zostawi. Nie miało to żadnego sensu, ale naszła mnie idiotyczna myśl, że to nasze pożegnanie i wkrótce stanie się coś, co ostatecznie nas rozdzieli.
Strach chwycił mnie za gardło, serce zaś przyśpieszyło tak bardzo, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Oczekiwanie w jednej chwili stało się nie do zniesienia, chociaż jednocześnie nie byłam pewna, czy chcę usłyszeć co chłopak ma mi do powiedzenia.
– Gabrielu? – zapytałam cicho i skarciłam się w duchu za to, że do mojego głosu wdarła się płaczliwa i niemal błagalna nuta. – Co masz na myśli?
Zmiana w moim nastroju jeszcze bardziej go zdenerwowała.
– Ja...
W tamtym momencie wydał mi się młody i zupełnie niedoświadczony; nie przypominał wcale tego aroganckiego, ponad pięćsetletniego pół-wampira, którego znałam i w którym się zakochałam. Ten zagubiony Gabriel wydał mi się dziwnie kruchy i obcy.
Powoli uniósł dłoń, po czym delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Zadrżałam i machinalnie wtuliłam się w jego tors, pozwalając żeby mocno mnie przytulił.
Gdzieś w tle usłyszałam śmiechy Alessi i Damiena, ale były jakby daleko.
– Zastanawiam się, dlaczego łatwiej mi sobie ten moment wyobrazić, zamiast wprowadzić go w życie – wyznał cicho Gabriel. Wziął kilka głębszych wdechów. – Chciałem to zrobić już dawno, jeszcze zanim... napotkała nas mała niespodzianka – wyznał i zrozumiałam, że miał na myśli ciążę – ale nie mogłem się zdecydować. Wciąż obawiałem się tego, że w którymś momencie cię stracę, że odejdziesz... Ale potem Michael ci to zaproponował, a ty zostałaś...
W tamtym momencie straciłam cierpliwość.
– Gabrielu, przestań mnie dręczyć! – jęknęłam, odsuwając się nieznacznie, żeby znów móc spojrzeć mu w twarz.
Chciałam ostatecznie usłyszeć, co ma mi do powiedzenia, niezależnie od tego, czy miało mi to przysporzyć bólu. Kiedy zaczął się tłumaczyć, doszłam do wniosku, że chyba jednak nie chodzi o to, że chce mnie zostawić i trochę mnie to uspokoiło, ale wciąż nie rozumiałam jego intencji. Skoro nie zerwanie, co tak bardzo go denerwowało.
Zamknął oczy, kiedy zaś je otworzył, zrozumiałam, że podjął decyzję, podobnie jak ja. Postanowił zaryzykować, niezależnie od możliwych konsekwencji.
Bardzo powoli wsunął dłoń do kieszeni kurtki, a potem nagle osunął się przed mną na kolana.
Zamarłam.
– Tak bardzo trudno wyrazić mi to w kilku słowach, ale spróbuję – zaczął zaskakująco pewnym, wypełnionym uczuciem głosem. Kiedy mówił, jego słowa – wzmocnione telepatyczną mocą – jednocześnie zdawały się wypełniać powietrze i przenikać mnie na wskroś, tak, że dosłownie czułam je w każdej komórce mojego ciała. – Kiedy się pojawiłaś, to było tak, jakby wzeszło słońce. Byłaś moim brzaskiem, moich wschodem słońca, i już w tamtym momencie wiedziałem, że jeśli znikniesz, to będzie równoznaczne z kresem mojej wieczności. – Jego spojrzenie dosłownie mnie obezwładniało. – Dlatego dzisiaj ośmielam się pytać, moje najdroższe kochanie, czy zechcesz ze mną zostać już na zawsze?
Jedną dłoń cały czas zaciskał w pięść, w końcu jednak rozluźnił palce, a moim oczom ukazał się najbardziej urokliwi pierścionek, jaki w życiu widziałam. Srebrna obrączka była prosta, bez zbędnych zdobień, pomijając idealnie wpasowany w nią, łagodnie lśniący szafir. Kamień również nie był przesadnie wielki i właśnie to było w nim najcudowniejsze – prostota i urok sprawiały, że pierścionek był lepszy niż najdroższa, przesadnie zdobiona biżuteria.
Wpatrywałam się w niewielki drobiazg, ale wciąż do mnie nie dochodziło to, co właśnie się działo. Nagle poczułam, że mięknął mi kolana; drżałam na całym ciele, ledwo będąc w stanie utrzymać się na nogach. Kręciło mi się w głowie, w uszach zaś wciąż słyszałam pogłos wypowiedzianych przez Gabriela słów. Chociaż je rozumiałam, po prostu nie mogłam uwierzyć.
Teraz powinnam była... Powinnam była zrobić...
– Po prostu powiedz „tak”, skarbie – zasugerował mi z wahaniem Gabriel.
Jego słowa, a raczej bardziej pasujący do niego pogłos pewności siebie, pozwoliły mi się otrząsnąć. W jednej chwili odzyskałam panowanie nad głosem i własnym ciałem, i po prostu rzuciłam mu się w ramiona, zwalając go z nóg.
Tak, tak, tak!, powtarzałam niczym w transie i moja mentalna zgoda była wyraźniejsza i bardziej ostateczna niż jakiekolwiek wypowiedziane na głos słowa. Czułam euforię i oszołomienie Gabriela, który całkowicie stracił panowanie nad swoim umysłem i zdolnościami; chyba żadne z nas nad tym nie panowało, dlatego powietrze wręcz przesycały odczuwane w tym momencie emocje.
Gabriel przetoczył się tak, że znalazłam się na nim. Posadził mnie sobie na biodrach, po czym drżącymi dłońmi ujął moją lewą dłoń i wsunął mi pierścionek. Kiedy srebrzysta obrączka zalśniła na moim palcu wskazującym, poczułam, że po policzkach spływają mi łzy. Nie chciałam płakać, ale jak mogłam się w tym momencie powstrzymać?
Ukochany – mój narzeczony, jak nagle sobie uświadomiłam – zupełnie bez ostrzeżenia przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta się odnalazły, łącząc się w jednym z najbardziej namiętnych pocałunków, jakiego doświadczyłam. Chociaż brakło mi tchu, pragnęłam więcej i z prawdziwym żalem pozwoliłam, żeby Gabriel w końcu mnie odsunął.
Leżeliśmy na trawie, tuż obok siebie, ciężko dysząc i patrząc sobie w oczy. Od nadmiaru wrażeń i emocji kręciło mi się w głowie, ale nie zamierzałam stracić przytomności.
– Tak bardzo się cieszę... – wyszeptał cicho Gabriel; wciąż czułam jego emocje, dlatego wiedziałam, że to spore niedopowiedzenie. – Bałem się... – zaczął z wahaniem.
Jak zawsze poraziło mnie to, że cokolwiek mogłoby go przerazić.
– Jak po tym wszystkim mogłeś pomyśleć, że się nie zgodzę? – zapytałam cicho. Miałam wrażenie, że pierścionek na moim palcu jest rozgrzany i delikatnie pulsuje. – Och, Gabrielu... – westchnęłam rozczulona, mocno się w niego wtulając.
Ucałował mnie w czoło. Na moje pytanie nie odpowiedział, prawdopodobnie samemu nie wiedząc, co powinien mi powiedzieć. Przytulał mnie, delikatnie głaskając po plecach i raz po raz muskając wargami moje włosy.
Teraz śmiechy zupełnie nieświadomych tego, jak się czujemy bliźniąt, wydały mi się idealnym uzupełnieniem tej chwili. Byli oni i Gabriel – moja mała rodzina, którą kochałam nade wszystko na świecie. Niczego więcej w tym momencie nie potrzebowałam.
– Nie wiem dlaczego tak trudno było mi się do tego zabrać – wyznał mi nagle Gabriel, zamyślony. Ciężko było stwierdzić czy mówi do siebie, czy do mnie. – Wiedziałem... No cóż, po tym wszystkim niby to było oczywiste, a jednak... – Westchnął. – Może po prostu się bałem. Że kiedy się zgodzisz, utrata ciebie będzie jeszcze boleśniejsza – powiedział w końcu.
Uniosłam się na łokciu, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
– Przecież nigdy mnie nie stracisz – zapewniłam go.
W odpowiedzi jedynie znów mnie przytulił. Ułożyłam głowę na jego piersi i na moment zamarłam, ukojona miarowym biciem jego serca.
– Masz jej pierścionek – szepnął mi na ucho. – Mojej matki – wyjaśnił, kiedy się zawahałam. – Nie obrączkę, którą dał jej Marco, oczywiście. Po prostu należał do niej. Podobno to jeden z najbardziej pożądanych skarbów w naszej tradycji, tak zwane oczko „ Oczko Gabrielli”. Klejnoty rodu Del Vecchio... – westchnął, ale nie ciągnął tematu. – Wiem, że chciała go przekazać swoim dzieciom. Żadna z moich sióstr nie odważyła się go wziąć, był zbyt cenny... Ostatecznie trafił do mnie, a ja... Po prostu czułem, że muszę ci go dać – powiedział z takim zaangażowaniem, że momentalnie wybiłam sobie z głowy desperacką próbę oddania mu tak cennej rzeczy.
Gabriel wciąż delikatnie głaskał mnie dłonią po plecach. Zadrżałam pod jego dotykiem, czując jak wzdłuż kręgosłupa przychodzi mi dreszcz rozkoszy. Wciąż czułam naszą wspólną euforię i to właśnie ona popchnęła mnie do tego, by zapragnąć dać Gabrielowi coś równie cennego, co on mnie.
Powoli usiadłam i spojrzałam ukochanemu prosto w oczy.
A potem delikatnie odchyliłam głowę, odsłaniając szyję. Gabriel zamarł, ale nie był w stanie mi odmówić, wciąż pod wpływem silnych emocji.
Kiedy poczułam jego wargi na szyi, przekonałam się, że to jeden z najpiękniejszych dni w całym moim życiu – i prawdopodobnie nie ostatni, bo był zaledwie początkiem naszej wspólnej wieczności.

1 komentarz:

  1. łoooo też bym chciała mieć takie oświadczyny normalnie jak z bajki, już nie mogę się doczekać ślubu to będzie na pewno piękna uroczystość wiec błagam nie zwlekaj z tym zbyt długo.

    Pozdrawiam Zmierzch-Renesmee ;)

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa