Renesmee
♪ Poets of the Fall – „Sleep”
Nie byłam pewna, kiedy Gabriel
zabrał mnie do pokoju. Nagle po prostu znalazłam się z powrotem w łóżku,
a on leżał tuż obok mnie, mocno tuląc do siebie i wciąż podtrzymując
łączącą nasze umysły więź. Czułam jego emocje, czułam jego obecność; wciąż
wymienialiśmy się myślami albo po prostu leżeliśmy, napawając wzajemną
bliskością po tylu dniach rozłąki.
Czasami
głaskał mój brzuch albo muskał go wargami, co mnie rozluźniało. Byłam wbrew wszystkiemu
zmęczona, ostatecznie więc zasnęłam. Nie pojawił się w moim śnie tak od
razu – prawdopodobnie planował dać mi odpocząć, ale plany pokrzyżował mu ktoś,
kogo nigdy bym się nie podziewała. Zaczynałam już zapomnieć o snach z ciemnowłosą
dziewczynką, które pojawiały się odkąd zaszłam w ciąże – jeszcze wtedy,
gdyby o tym nie wiedziałam – kiedy zaś z ciemności znów pojawiło się
to niezwykłe dziecko, uznałam to za zwykły, ale niezwykle uroczy sen.
Wtedy
pojawił się Gabriel i wszystko zniknęło. Obudziłam się gwałtownie, z bijącym
sercem i zlana potem, czując nieopisany strach przed tym, że coś stało się
tej dziewczynce. Chociaż to sen, jego zakończenie poruszyło mnie całkowicie,
tym bardziej, że sama nie byłam pewna, co się stało.
Musiałam
przespać kilka godzin, bo dookoła panowały nieprzeniknione ciemności. Ciepłe
ramiona Gabriela zaraz mnie otoczyły; ukochany przytulił mnie mocno,
odgarniając mi z czoła wilgotną grzywkę i sprawdzając temperaturę.
Też miałam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej rozpalona niż zazwyczaj, ale to
raczej przez nerwy i rozespanie – wciąż byłam zdezorientowana.
– Dobrze
się czujesz? – szepnął mi do ucha, wyraźnie podenerwowany. – Wystraszyłaś mnie.
Miałem wrażenie, że znów spróbowali sztuczki ze snami i wniknęli do
twojego umysłu... – powiedział cicho, jakby wahając się, czy dla pewności nie
zawołać Carlisle'a, żeby mnie obejrzał.
Spojrzałam
na niego całkiem zdezorientowana, bo przez myśl mi nie przeszło, że na moje sny
mogliby mieć jakikolwiek wpływ telepaci. Ciemnowłosa dziewczyna z pewnością
nie była ich dziełem, po prostu to wiedziałam.
– To nie
był taki sen – zaoponowałam. – Poza tym nie pierwszy raz śni mi się ta
dziewczynka – przyznałam.
Zesztywniał.
– Jaka
dziewczynka? – zapytał wytrącony z równowagi. – Niczego nie zdążyłem zobaczyć,
bo ledwo tknąłem twojego umysłu, obudziłaś się. Ale czułem, że coś jest nie tak
z twoimi snami, że miesza przy nich ktoś z zewnątrz i... – Pokręcił
głową, po czym zreflektował się i pomógł mi się położyć, uświadamiając
sobie, że o tak później godzinie i z takim brzuchem mam prawo
czuć się słabo. – Jaka dziewczynka? – powtórzył pytanie już spokojniejszym
tonem.
– Nie wiem.
Widziałam ją kilka razy, ale myślałam, że to zwykłe sny – usprawiedliwiłam się.
– Poczekaj, pokażę ci – zaproponowałam, zamykając oczy i koncentrując się
na tym, żeby przesłać mu właściwą myśl. – Wiesz, to zabawne. Zawsze czuję się
za nią odpowiedzialna, poza tym jest taka śliczna... Oczy to ma chyba po tobie –
stwierdziłam z rozczuleniem, niezbyt zastanawiając się nad tym, co mówię. –
A rysy twarzy... No, po prostu aniołek – westchnęłam, unosząc powieki,
żeby spojrzeć na pogrążonego w milczeniu Gabriela.
Mina, jaką
zobaczyłam, w pierwszej chwili całkiem wytrąciła mnie z równowagi.
Gabriel gapił się na mnie niewidzącym wzrokiem, z oczami wielkimi jak
spodki. Chociaż w ciemnościach słabo widziałam szczegóły, mogłabym
przysiąc, że w tym momencie czuł się przede wszystkim oszołomiony i zszokowany,
czego zupełnie nie rozumiałam. Co złego było w tych snach?
– Gabriel? –
zagadnęłam go cicho, tym razem zaniepokojona jego stanem. W sumie dopiero
co oddał mi krew i moc, których sam potrzebował, więc może coś mu się
stało? – Gabrielu, straszysz mnie – poskarżyłam się, pośpiesznie siadając.
Rzeźba,
którą do tej pory mi przypominał, nagle ożyła, a ja odetchnęłam z ulgą.
Ciemne oczy odnalazły moją twarz; chłopak nawet nie starał się zapanować nad
emocjami, co było dla niego czymś zupełnie nowym, bo zwykle robił wszystko,
byleby ukrywać negatywne uczucia.
– Przepraszam...
– wyszeptał, myślami będąc chyba gdzieś zupełnie indziej. – Od jak dawna
miewasz te sny? – zapytał powoli, intensywnie coś analizując. Przynajmniej nie
miał do mnie pretensji o to, że jakoś nie spamiętałam ich i mu o nich
wcześniej nie opowiedziałam.
– Nie wiem,
jeszcze zanim dowiedziałam się o ciąży. Kiedyś wspominałam Esme... – odpowiedziałam,
sięgając pamięcią wstecz. – Tak, wtedy jak zaczęłam się źle czuć i przesypiałam
niemal całe doby – przypomniałam sobie. – A dlaczego pytasz? – zapytałam,
chociaż w mojej podświadomości zaczynało się formułować coś, czego jeszcze
nie mogłam zrozumieć.
Minęłam
dłuższa chwila, zanim odpowiedział. Moje wyznanie musiało być istotne, bo przez
ten czas zaobserwowałam zmianę w jego postawie – strach ustąpił
niedowierzaniu, które ostatecznie zamieniło się w coś, jak pozytywne
zaskoczenie. Powoli zaczynałam się niecierpliwić.
– Powiedz
mi, kochanie moje, jak opisałaś tę dziewczynkę przed chwilą? – powiedział,
ostrożnie dobierając słowa. – Że ma moje oczy? Kolor włosów też, ale loki to z pewnością
nie moja działka. A rysy twarzy... – zacytował mnie, urywając dokładnie w tym
samym miejscu. – Dobra bogini, jak mogłaby być inna przy naszych zdolnościach? –
mruknął do samego siebie.
Zapragnęłam
na niego warknąć za to, że nic mi nie wyjaśnia, ale jego słowa skłoniły mój
zamglony wyrwaniem ze sny umysł do wysiłku. Wszystkie kawałki układanki nagle
wskoczyły na swoje miejsce, a moje dłonie momentalnie powędrowały na
zaokrąglony brzuch.
– Przy
zdolnościach...? – powtórzyłam równie zszokowana, co on na początku. – Powiedziałeś,
że to przypominało to, co robią telepaci albo ty, kiedy wnikasz we sny? – upewniłam
się.
– W rzeczy
samej – odparł spokojnie, spoglądając na mnie zachęcająco; on już rozumiał i wiedział,
że jestem na dobrej drodze, żeby dojść do tych samych wniosków.
Poczułam,
że wiruje mi w głowie.
– Czy
chcesz powiedzieć...? Chcesz... – Potrzebowałam chwili, żeby zebrać myśli i w końcu
sformułować wnioski. – Czy dziewczynka, którą widziałam...? Gabrielu, czy to
Alessia? – zapytałam niemal szeptem, chociaż coś podpowiadało mi, że tak
właśnie wygląda prawda.
Gabriel
nawet nie musiał mi odpowiadać – rozemocjonowana, dosłownie wpadłam mu w ramiona,
omal nie zrzucając go z łóżka. Jęknął, bo przypadkiem całym ciałem upadłam
na jego obolałe ramię, szybko jednak wciął się w garść i wygodnie
ułożył mnie w swoich objęciach. Jego usta odnalazły drogę do moich, kiedy
złożył na nich słodki, pełen czułości pocałunek.
Myśli z zawrotną
prędkością krążyły w mojej głowie. Dobry Boże, nasza mała córeczka, nasza
Alessia... Jak mogłam się nie zorientować, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy?
Jak mogłam nie zrozumieć, kim jest to prześliczne dziecko, tak bardzo podobne
do mnie i do Gabriela, które za wszelką cenę chciałam w swoich snach
chronić? A nawet jeśli wtedy nie wiedziałam, mogłam się zorientować, kiedy
dziadek potwierdził ciążę, a Gabriel wyjaśnił nam, dlaczego w rodzinach
telepatów podczas pierwszej ciąży najczęściej rodzą się bliźnięta.
Teraz już
nie tylko myślałam, ciesząc się, ale wręcz płakałam z radości. Ułożyłam
się na łóżku, czule głaskając brzuch i pragnąc ze wszystkimi podzielić się
swoim szczęściem. Moja maleńka! Niezwykła, oczywiście, że była niezwykła – w końcu
mając takiego ojca, musiała być istnym cudem.
Nie
zapominaj, że jej matka jest równie uzdolniona, usłyszałam stanowczy głos
Gabriela w swojej głowie. Teraz już nie możesz się opierać. A ja
założę się, że nasz syn będzie równie niezwykły, dodał. Nie musiałam
zbytnio zastanawiać się nad jego emocjami, by wiedzieć, że Gabriel jest dumny
jak paw. Już moje postępy sprawiły, że gdyby mógł, chyba zacząłby latać, a teraz
dowiedział się, że jego córka przejęła dar po nim – już jako płód była w stanie
manipulować sennymi marzeniami.
– Musi
potrafić zdecydowanie więcej – odezwał się już na głos. – Ja wnikam we sny, ale
nic poza tym. Zmieniam je według uznania, ale to potrafi każdy, kto wie, że śpi
– stwierdził spokojnie. – Skoro Ali już teraz potrafi takie rzeczy, nie mogę
się doczekać, żeby dowiedzieć się, jaka będzie pełnia jej daru – wyznał z łobuzerskim
uśmiechem, który tak uwielbiałam.
– Dziadek
będzie zachwycony – wtrąciłam z przekąsem. – Mój dar był dla niego czymś
niezwykłym, teraz pewnie też zasypałby mnie pytaniami, jeśli chodzi o moc,
gdyby nie chciał, żebym ze względu na ciążę odpoczywała. Podejrzewam, że Alessię
i Damiena będzie się na rękach nosić.
Gabriel
spojrzał na mnie w uroczym uśmiechem, który sprawił, że na moich ustach
momentalnie pojawił się uśmiech.
– Ja już
was noszę na rękach – przypomniał, układając się na boku i podpierając na
zdrowej ręce. – Ani na moment też nie zwątpiłem, że nasze dzieci będą
niezwykłe. Po prostu nie spodziewałem, że już teraz... Hm, tak swoją drogą,
próbowałaś już wnikać w ich umysły? – zapytał mnie nagle.
Zamrugałam
zaskoczona, po czym pokręciłam głową. Dopiero co odkryłam, jak posługiwać się
mocą. Poza tym nie miałam czasu zastanawiać się nad takimi drobiazgami – przed
porwaniem tata nie wychwycił myśli bliźniąt, a i teraz pewnie by się
zorientował, gdyby tak było.
– Moje
myśli dało się usłyszeć na kilkanaście godzin przed porodem. Mnie zostało
jeszcze trochę czasu, więc chyba oczywiste, że nie próbowałam – zirytowałam
się. A mnie się zdawało, że to ja jestem zaspana i nie kontaktuję! – Tata
powiedziałby mi, gdyby coś usłyszał – stwierdziłam z przekonaniem.
– Wiem,
wiem... Faktycznie, zapomniałem – zreflektował się pośpiesznie. – Ale Nessie, z drugiej
strony, Alessia już od dawna jest w stanie się tobie ukazywać. Nawet jeśli
jej myśli nie słychać, to wcale nie znaczy, że jakbyśmy spróbowali, nic byśmy
nie wychwycili – stwierdził, spoglądając na mnie w tak natarczywy sposób,
że zaś się zarumieniłam, chociaż w ciemnościach nie było tego widać.
Westchnęłam,
ale jego słowa mnie zaintrygowały. W zamyśleniu głaskałam brzuch. musząc
przyznać przed samą sobą, że perspektywa wniknięcia w umysły dzieci była
kusząca, ale jednocześnie sprawiała, że się denerwowałam. Nie dlatego, że
mogłoby to im zaszkodzić – żadne z nas nie chciało ich skrzywdzić, więc
nic złego nie miało się stać. Obawiałam się raczej tego, co mogłabym
wychwycić...
Kiedy tata
usłyszał moje myśli po raz pierwszy, akurat zachwycałam się bezpieczeństwem,
które dawała mi mama; myślałam o tym, że ją kocham – popłakała się po
wampirzemu, kiedy mi o tym opowiadała. Ale ona przez całą ciążę siedziała
bezpiecznie w domu, ja zaś niejednokrotnie miałam od bliźniąt sygnał, że
coś jest nie tak; stresowałam się, co je niepokoiło. Bałam się, że mogą żywić
do mnie zupełnie inne uczucia, niż ja do Belli w czasie ciąży.
Gabriel
nachylił się nade mną, po czym ucałował mnie w czoło. Przestałam rozmyślać,
skupiając wzrok na jego przystojnej twarzy. Uśmiechał się łagodnie, spoglądając
na mnie z czułością.
– Wiesz, że
nie chcę, żebyś robiła cokolwiek przeciwko sobie. Jeśli się czegoś obawiasz, po
prostu mi powiedz, najdroższa – poprosił, raz jeszcze muskając wargami czubek
mojej głowy.
Przymknęłam
oczy, poddając się pieszczocie i czując, jak moje ciało zaczyna się
rozluźniać. Raz jeszcze pogłaskałam brzuch, po czym powoli skinęłam głową,
ostatecznie podejmując decyzję.
– Spróbujmy
– zgodziłam się.
Nie miałam
jeszcze zbyt wielkiej wprawy w posługiwaniu się mocą – jasne, wiele się
nauczyłam, ale wcześniej nie próbowałam się połączyć z bliźniętami i nie
miałam pojęcia, jak się do tego zabrać. Pozwoliłam, żeby to Gabriel mnie
poprowadził. Poczułam strumień mocy, pośpiesznie więc podłączyłam pod niego
swój własny umysł, podświadomie robiąc to, co ukochany.
Było to
dziwne uczucie, przypominające to, co zrobiłam, kiedy starałam się otworzyć
drzwi pokoju, w którym byłam więziona przez Lawrence'a i telepatów.
Dla Gabriela było to czymś naturalnym – po prostu łączył się z cudzym
umysłem, zupełnie jak wtedy, kiedy chciał podesłać komuś myśl albo przejrzeć
wspomnienia – jednak w moim przypadku przypominało to zapadanie się w siebie.
Całkowicie się wyciszyłam, starając się wyłączyć wszystkie myśli i skupić
jedynie na przeszukiwaniu własnego ciała i znalezieniu tego na czym mi
zależało.
Zmysły
nagle mi się wyostrzyły, ale nie odbierały żadnego impulsu z zewnątrz – jedynie
to, co płynęło ze mnie. Poczułam krew krążącą w żyłach, usłyszałam
dudnienie własnego serca i powietrze przesuwające się w płucach.
Miarowy wdech i wydech, znów wdech i wydech... Moje serce zwolniło i przez
moment miałam wrażenie, że po prostu zapadnę się w ciemność, zasypiając.
I właśnie
wtedy je poczułam.
Dwa
dodatkowe pulsy, dwa żywe organizmy wewnątrz mnie. Nagle byłam świadoma
rozwijającego się we mnie życia bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Już nie
czułam pod palcami zaokrąglonego brzucha, a jednak wyczuwałam Alessię i Damiena
tak wyraźnie, że ze szczęścia znów zebrało mi się na płacz. Doświadczenie było
cudowne i przez moment zupełnie zapomniałam, jaki był główny cel tego, co
zdecydowałam się zrobić – w tym momencie to nie było istotne.
To jednak
był dopiero początek. Czułam ich umysły, lśniące i czyste tak, jak tylko
potrafią być umysły dzieci. Ich niewinność mnie poraziła, a ja jakimś
cudem pokochałam je jeszcze bardziej niż do tej pory. Wiedziałam, że znów
płaczę, chociaż praktycznie nie czułam spływających mi po policzkach łez, zbyt
zaabsorbowana chłonięciem tej cudownej chwili.
Nie
usłyszałam ich myśli – na to było zbyt wcześniej, tak jak powiedziałam
Gabrielowi. Ale je czułam. To było niezwykłe doświadczenie, dotykać czegoś, co
istnieje, chociaż jeszcze nie zostało w pełni ukształtowane. Wiedziałam,
że moment, kiedy Edwardowi uda się w końcu posłyszeć ich mentalne głosiki,
jest jedynie kwestią czasu, to jednak nie miało poruszyć mnie tak bardzo, jak
to, czego doświadczyłam nagle.
Otoczyła
mnie miłość. Przypominała złocistą mgiełkę, która unosiła się dookoła mnie,
dodając mi skrzydeł i sprawiając, że nagle poczułam się tak, jakbym mogła
sprzeciwić się grawitacji i zacząć lewitować, unoszona na mojej prywatnej
chmurce szczęścia. Uczucie to było tak ciepłe i prawdziwe, że w żaden
sposób nie mogłam go podważyć. Wszelakie wątpliwości momentalnie zniknęły, a ja
już po prostu wiedziałam, że one kochają mnie nade wszystko.
Ja też
was kocham, ja też..., zaczęłam powtarzać niczym mantrę, chociaż nie miałam
pojęcia, czy ta myśl jest w stanie do nich dotrzeć. A więc
spróbowałam doprowadzić do tego, żeby i one poczuły, jak ważne dla mnie
są, jak bardzo je kocham. I że już są bezpieczne, bo więcej nie pozwolę,
żeby stała im się krzywda. Lawrence ani ktokolwiek inny nie miał być w stanie
nas tknąć.
Do tej pory
praktycznie nie byłam świadoma obecności Gabriela. Usunął się w cień,
jedynie obserwując i pozwalając mi napawać się tą chwilą w pełni,
teraz jednak postanowił się ujawnić. Kiedy i jego uczucia do mnie dotarły,
poczułam czystą euforię – otaczała mnie miłość trzech najważniejszych istot w mojej
egzystencji, nie było więc możliwości, żebym poczuła się jakkolwiek źle.
Kochałam
ich. Oni kochali mnie.
Niczego
więcej nie było mi w tym momencie potrzeba.
Długo napawałam się emocjami
dzieci oraz obecnością Gabriela, zanim w końcu zmusiłam się do tego, żeby
wrócić do rzeczywistości. Zapłakana, po prostu wtuliłam się w tors
ukochanego i zamknąwszy oczy, po prostu pozwoliłam, żeby mnie przytulał.
Znów udało mi się zasnąć, chociaż czułam się tak podekscytowana, że początkowo
myślałam, że mi się nie uda.
Sen nie
trwał długo. Kiedy otworzyłam oczy, dopiero zaczynało świtać. Szarawe światło
poranka wlewało się przez okno, zapowiadając kolejny pochmurny i mroźny
dzień. Nie zwróciłam na to uwagi, bo nikt i tak nie pozwoliłby mi ruszyć
się z domu, poza tym rozpraszała mnie inna istotna sprawa, która w ogóle
zmusiła mnie do otwarcia oczu i przebudzenia.
Gabriel
spał, ostrożnie więc wyswobodziłam się z jego objąć i po cichu
wykradłam się z pokoju, kierując się w stronę łazienki. Moja dieta
była podczas ciąży zróżnicowana, poza tym wypiłam przecież tyle (nie tylko
krwi, ale i zwyczajnej wody, żeby móc przełknąć leki przeciwbólowe, które
podawał mi dziadek), że nagła ludzka potrzeba wcale nie powinna mnie dziwić.
Poza tym naturalne było, że podczas ciąży korzystałam z toalety
zdecydowanie zbyt często.
Zamknęłam
drzwi, ale nie przekręciłam zamka, bo cały czas czuła się trochę słabo, a nie
chciałam, żeby zaalarmowani Edward czy Gabriel przesadzili, decydując się
wyłamać drzwi. Zrobiłam kilka kroków i z jękiem podtrzymałam się
umywalki, kiedy nagle poczułam nagłe szarpnięcie w żołądku. Myślałam, że
etap porannych mdłości miałam już za sobą, a jednak zmuszona byłam szybko
dopaść do toalety; zwymiotowałam, po czym szybko odsunęłam się, żeby nie musieć
patrzeć na zawartość swojego żołądka – zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość krwi,
jaką spożyłam.
Stanęłam z trudem,
czując, że kolana mi drżą. Czułam się okropnie; brzuch zaczął mnie boleć, ale
nie miałam skurczy – przypominało to raczej dyskomfort związany z tym, że
za dużo się zjadło albo wypiło. Wrażenie było takie, jakby ciało nie wiedziało,
jak spożytkować krew, którą przyjęłam dzień wcześniej i ta po prostu
zalegała w moim organizmie.
Podtrzymałam
się ściany, wahając się nad tym, czy nie powinnam zawołać dziadka. On z pewnością
byłby w stanie stwierdzić, co się ze mną dzieje i jakoś mi pomóc.
Poza tym byłam w ciąży i obawiałam się, że jakiekolwiek objawy
związane ze mną mogły źle wpłynąć na dzieci.
Oddychałam
ciężko, próbując zapanować nad kolejnymi mdłościami. Płożyłam dłoń na brzuchu i oparłam
czoło o chłodną ścianę, chcąc sobie trochę ulżyć, zanim zdecyduję się na
cokolwiek.
Właśnie
wtedy poczułam, że coś spływa po wewnętrznej stronie moich ud. Na poród było
zbyt wcześnie, poza tym w przypadku kogoś takiego jak ja, nigdy nie
odchodziły wody – dzieci po prostu starały się wygryźć przez ścianę brzucha, co
było głównym powodem, dla którego nie mogłam uniknąć cesarskiego cięcia. To
uczucie przypomniało mi, dlaczego w ogóle przyszłam do łazienki i nagle
poczułam się bardzo zażenowana, bo wyjaśnienie wydało mi się oczywiste, coś
jednak skłoniło mnie do tego, żeby otarła skórę ud palcami i...
Czerwień.
Kiedy spojrzałam na swoje palce, mój umysł po prostu odmówił zinterpretowania
tego, co widziałam. Skórę mojej dłoni pokrywała czerwona ciecz, lepka i o słodkim
zapachu, która... Coś czerwonego. Coś czerwonego, ale to przecież nie mogła
być...
Nie
mogła...
Poczułam,
że robi mi się słabo.
– Gabriel! –
załkałam histerycznie, czując, że tracę grunt pod nogami. Ukochany był pierwszą
osobą, którą przyszła mi na myśl, chociaż zdecydowanie bardziej wskazane, żeby
obejrzał mnie lekarz, w szoku jednak jakoś o tym nie myślałam. – Gabriel...
– powtórzyłam.
Zachwiałam
się i byłabym upadła, gdyby ciepłe ramiona nie chwyciły mnie w pasie.
Zaspany i całkiem oszołomiony Gabriel posadził mnie na podłodze, klękając
przy mnie, żeby ocenić, co się dzieje. Był blady jak prześcieradło, próbował
podpytać mnie o to, czy coś mnie boli albo mam skurcze, ale ja przecież
wcale nie rodziłam. Ja wcale nie rodziłam...
Nagle wybuchłam
histerycznym płaczem i wtuliłam się w niego, zupełnie nie mogąc
zapanować nad głosem i własnym ciałem. Przytulił mnie zaniepokojony,
głaskając mnie po włosach i próbując jakoś uspokoić, chociaż okazało się
to niemożliwe. To, co się działo wciąż do mnie nie dochodziło.
– Cii...
Cii, skarbie, cii... – powtarzał, próbując jakoś zwrócić na siebie moją uwagę. –
Co się dzieje? Nessie, musisz mi powiedzieć – nalegał, spoglądając na mnie
bezradnie. W jego oczach dostrzegłam strach, co zupełnie mi się nie
zgadzało. Gabriel nigdy się nie bał. – Kochanie...
– Krew... –
załkałam, drżąc na całym ciele. – Gabrielu, pomóż mi... – jęknęłam i znów wybuchłam
płaczem. Nie mogłam wręcz złapać oddechu, a tym bardziej jasno się wysłowić.
– Ja nie chcę... Ja nie mogę...
Chciałam mu
powiedzieć, że nie mogę ich stracić, że tego nie przeżyję, ale nie byłam w stanie.
Zakrztusiłam się łzami, znów zrobiło mi się niedobrze, chociaż nie
zwymiotowałam. Gabriel był coraz bardziej zaniepokojony, poza tym musiał
dostrzec krew na moich palcach i zrozumieć, co się dzieje – osoki było
coraz więcej i mogłabym przysiąc, że dostrzegłam szkarłatną plamę na
posadce na której siedziałam.
Usłyszałam,
że Gabriel woła dziadka, a chwilę później próbuje znów jakoś mnie
uspokoić, ja jednak nie byłam w stanie nad sobą zapanować. Traciłam je – jedynie
ta jedna rzecz była dla mnie w tym momencie jasna.
– Kochanie
moje, musisz się uspokoić – szeptał coraz bardziej gorączkowo Gabriel. – Wszystko
będzie dobrze, ale musisz się uspokoić – powtórzył, kołysząc mnie delikatnie,
jakbym była małym dzieckiem. – No już, oddychaj głęboko – zachęcił mnie.
Zaczął coś
nucić, to chyba była moja piosenka – ta cudowna ballada do której dopasował
słowa, którymi przyrównywał mnie do brzasku – ale nie byłam pewna. Chociaż
naprawdę chciałam podporządkować się do tego o co mnie prosił, po prostu
nie byłam w stanie się uspokoić.
A potem
znów zawirowało mi w głowie i straciłam przytomność.
Ale ta Nessi to CKM czasami jest. To ja od początku ogarniam, że Ali jej się śni, a nie mam lotnego umysłu xd a ona dokonała odkrycia roku i jeszcze musiał ją Anioł naprowadzić. Jednak ma coś z Edka... SzpadelBakłażanowe geny. Tak poza tym, chciałabym się tu troszkę postresowac porodem, ale się nie stresuje... i nie. To nie jest spoiler. To jest ZAUFANIE DO AUTORKI I JEJ POCZYTALNOŚCI. pozdrawiam xd
OdpowiedzUsuń