Renesmee
To był jeden z tych
momentów, kiedy pragnąc biec jak najszybciej, miałam niejasne wrażenie, że nie
mogę. Pędziłam przez las, ignorując wciąż odczuwany ból i nawoływania
Esme, ale chociaż byłam od babci zdecydowanie szybsza, mogłabym przysiąc, że i tak
poruszam się niemal w żółwim tempie i zaraz zacznę się cofać. On był
gdzieś tam, potrzebował mnie – a ja nie potrafiłam poruszać się tak,
jakbym chciała; to było co najmniej frustrujące.
– Nessie,
co się dzieje? – Esme powtórzyła to pytanie po raz któryś z kolei. W końcu
też udało jej się ze mną zrównać, chociaż nie byłam pewna, czy to ja zwolniłam,
czy ona przyśpieszyła. – Gdzie biegniemy? I co z...? – zaczęła, ale jej
przerwałam.
– Po prostu
mi zaufaj i o nic nie pytaj. Gabriel potrzebuje pomocy – powiedziałam
jedynie, bo niczego więcej nie potrafiłam stwierdzić. Czułam wyłącznie ból,
sprzeczne ze sobą emocje i własne pragnienie, żeby cokolwiek zrobić. – Spróbuję
podesłać Edwardowi jakąś myśl o tym, co się dzieje, ale nie jestem pewna,
czy uda mi się skupić – obiecałam, odpowiadając na jej niedokończone pytanie.
Starałam
się wyciszyć, jednocześnie nie przerywając biegu, ale szło mi to marnie. Zanim
zresztą podjęłam jakąkolwiek próbę wykorzystania telepatii, coś poruszyło się
między drzewami i na gałęzi najbliższego drzewa pojawiła się Isabeau.
Siostra Gabriela zrównała się z nami, przeskakując na kolejne konary z gracją
dzikiej pantery.
– Już to
zrobiłam, ale nie wiem, jak na to zareagują – zapowiedziała spiętym tonem.
Spojrzałam na nią z niejaką wdzięcznością.
– Lepiej
niech siedzą w domu – stwierdziłam. – Dzieci będą bezpieczniejsze, jeśli
przypilnują ich razem – dodałam, nawet nie chcąc brać pod uwagę opcji, że
Carlisle i Edward postanowiliby wziąć je ze sobą, żeby do nas dołączyć. – Isabeau,
czuję... – zaczęłam, mając nadzieję, że może ona wyjaśni mi, czego właśnie
doświadczam, ale przerwała mi wpół słowa:
– Dziwi cię
to? – żachnęła się. – Już dawno wyparliście więź, która łączyła Gabriela z Laylą.
Piliście z siebie, kochaliście się – powiedziała bez ogródek, a ja
nawet w tej sytuacji spąsowiałam – i ogólnie jesteście dla siebie
stworzeni. Gabriel już dawno wiedział wcześniej, kiedy działa ci się krzywda.
Hm... Mam tylko nadzieję, że porównując to do przebicia kołkiem, nie mamy do
czynienia z prekognicją – mruknęła mimochodem, a ja potknęłam się o własne
nogi i na moment wypadłam z rytmu.
– Prekognicją?!
– powtórzyłam oszołomiona, mając ochotę skręcić jej kark za takie sugestie.
Ostatnim czego chciałam było to, żeby przypadkiem przewidzieć, co może stać się
Gabrielowi. – Isabeau, chyba sobie żartujesz! – naskoczyłam na nią.
Wzruszyła
jedynie ramionami i wysunęła się na prowadzenie. Przyśpieszyłam, żeby nie
stracić jej z oczu, chociaż podświadomie sama wiedziałam, dokąd powinnam
biec. Dla odmiany zamiast prekognicji doznałam déjà
vu – jak nic kierowaliśmy się w stronę polanki do baseballu,
gdzie przecież kilka tygodni temu zdradziła nas Layla i omal wszyscy nie
zginęliśmy. Samo wspomnienie dodało mi energii i wkrótce zostawiłam obie
towarzyszące mi nieśmiertelne daleko w tyle.
Wybiegłam
na polankę, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Gabriel
Gabriel miał ochotę kogoś
zabić – i to zadając zdecydowanie więcej bólu niż ten, który czuł w tym
momencie. Nigdy nie zaznał tortur, które samym spojrzeniem wywoływała Jane, ale
tak to chyba wyglądało – jakby się płonęło albo wręcz było ciętym żywcem. Jeśli
tak, wcale nie zdziwił się temu, jak bardzo Nessie bała się sadystycznej
wampirzycy.
Ale Jane
tutaj nie było, poza tym dziewczyna nie byłaby w stanie ominąć
psychicznych barier, którymi Gabriel otaczał swój umysł, chroniąc go przed
atakami z zewnątrz. Jedynie telepata – i to uzdolniony, może nawet
potężniejszy od niego – byłby w stanie jakość się przez te bariery
przedostać. Drake jak najbardziej był takim kandydatem, chociaż wciąż do
Gabriela nie dochodziło to, że dhampirowi udało się tak łatwo go podejść.
Wyczuł go,
kiedy wracał do domu (poszedł szukać Nessie, ale szybko przekonał się, że ta
jest zajęta rozmową z Esme, więc postanowił dać im trochę prywatności,
postanowił więc trochę pokręcić się w okolicy). Był już przewrażliwiony,
jeśli chodziło o telepatów, oczywiste więc, że pobiegł przekonać się, co
też Devile może robić tak blisko domu. Przez kilka minut ścigali się – Drake
natychmiast zorientował się, że jest śledzony i puścił się biegiem.
Dopiero
kiedy wypadli na polanę, a nieśmiertelny odwrócił się w jego stronę z tryumfalnym
uśmiechem, Gabriel zorientował się, że najprawdopodobniej źle wszystko
zinterpretował i dał się podejść. Drake wcale nie uciekał: on chciał, żeby
jego przeciwnik za nim poszedł.
A potem
pojawił się ból i intencje przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Cierpienie
przede wszystkim miało swoje źródło w okolicach serca i głowy.
Gabriel wiedział, jak to działało, chociaż sam nigdy do czegoś podobnego by się
nie posunął – i to nie tylko dlatego, że nawet on miał na to zbyt mało
mocy. Zasada była prosta: oszukać umysłem jakieś drobne naczynie krwionośne i je
zmiażdżyć. A potem kolejne, i kolejne. Obrażenie mimo wszystko było
niewielkie i moc szybko je regenerowała, dlatego „zabawa” mogła trwać bez
końca.
Drake
jedynie patrzył i to było w tym najgorsze. Widzieć jego uśmiech,
błysk satysfakcji w ciemnych oczach. A do tego upokorzenie tego, że
dosłownie zwijał się z bólu u jego stóp. Chyba już nawet ten okropny
ból był lepszy od bezradności.
Przynajmniej
nie krzyczał. Nie potrafił zachować pokerowej twarzy w obliczu takiego
cierpienia, ale przynajmniej wciąż miał tę resztkę godności, bo nie pozwalał
sobie na krzyk. Było to tym trudniejsze, że jednocześnie próbował zablokować
więź, która łączyła go z Renesmee, a o której brutalnie sobie w tym
momencie przypomniał. Nie mogła tego poczuć, nie mogła się dowiedzieć – przez
niego mogła zginąć, a przecież nie mógł na to pozwolić.
Ale było za
późno i przekonał się o tym, kiedy Drake gwałtownie uniósł głowę,
spoglądając na ścianę lasu za plecami Gabriela.
A potem
ciszę przerwał jej głos:
– Ty
sukinsynu!
Do tej pory
bawiła go, kiedy próbowała przeklinać, ale nie tym razem. Zacisnął zęby i spróbował
jakość ją powstrzymać, kazać jej odejść, ale wyrwał mu się jedynie krótki
okrzyk bólu i wściekłości. Chociaż oszołomiony tym, co odczuwał,
jednocześnie poczuł złość swojej ukochanej – i wiedział, że w tym
momencie coś w niej pękło.
Rzuciła się
na Drake'a, ale okazała się zbyt wolna. Gabriel warknął wściekle, kiedy poczuł,
że ból, który odczuwał, maleje na sile, kiedy dhampir skupił się na swojej
drugiej przeciwniczce. Renesmee poczuła pełnię jego mocy jeszcze zanim dosięgła
Drake'a, ale chociaż wyrwał jej się pełen bólu pisk (Gabriel znał go aż za
dobrze i przez moment miał wrażenie, że zaraz rozpadnie się na kawałki – jej
cierpienie było gorsze od jakichkolwiek tortur), nie przerwała ataku.
Kiedy z impetem
wpadła na Drake'a i oboje wylądowali na ziemi, stało się coś, czego nikt
nie przewidział. Devile wciąż skupiał atak na niej, sprawiając jej coraz
większe cierpienie, ale zupełnie nie myślał o tym, że Renesmee go dotyka.
Obwód się zamknął, a uśmiech zniknął z ust nieśmiertelnego, kiedy i on
poczuł pełnię mocy swojej własnej broni – czuł wszystko to, co jego
przeciwniczka, dodatkowo wzmocnione przez jej parapsychologiczne zdolności i przerażenie.
Drake zawył
i spróbował zrzucić z siebie dziewczynę, ale ta już zorientowała się,
że coś poszło nie tak i mocniej do niego przywarła. Gabriel przez moment
obserwował szarpiącą się dwójkę, mając niepokojące wrażenie, że mimo wszystko
to Nessie jest na straconej pozycji i w każdej chwili może z bólu
zemdleć; dopiero po chwili zorientował się, że Drake już go nie atakuje i może
się poruszyć.
Chociaż
obolały, momentalnie zerwał się na równe nogi i podbiegł do telepaty oraz
swoje ukochanej. Wyczuł, że również Isabeau i Esme są gdzieś za nim, ale
machnięciem ręki dał im do zrozumienia, żeby nie podchodziły. Jeszcze tego
brakowało, żeby musiał i ich pilnować, gdyby coś poszło nie tak! Musiał
skupić się na jednej rzeczy, tej najistotniejszej – na odciągnięciu Nessie.
Z tym, że
to wcale nie było takie proste. Gdyby dotknął jej albo Drake'a, ból ponownie by
go poraził, a wtedy żadne z nich nie miałoby pola manewru. Zamierzał
wykorzystać moc, żeby odrzucić przeciwnika Renesmee, ale to również wydawało
się trudne – w plątaninie ciał, ciężko było mu wybrać odpowiedni moment na
to, żeby zaatakować; mógł przypadkiem skrzywdzić Nessie, a przecież tego
nie chciał.
Trudno.
Więc zaryzykuje. Ważne, żeby przestać bezradnie obserwować, jak dziewczyna
traci siły. Może i to, co odczuwał Drake było gorsze, ale jakby nie
patrzeć był od niej silniejszy i mógł więcej znieść. Prędzej czy później
miał wygrać – Renesmee już i tak była ledwo przytomna z bólu.
Zamknął
oczy, zgromadził moc i...
– Drake! – Głos
Layli wdarł się w ciszę, całkowicie wszystkich zaskakując. – Do jasnej
cholery, co ty wyrabiasz?!
Dziewczyna
wybiegła spomiędzy drzew, z zupełnie innej strony polanki niż przyszły
Renesmee, Isabeau i Esme. Teraz biegła tak szybko, jak tylko była w stanie,
prowadząc za sobą grupkę przynajmniej dziesięciu, a może nawet piętnastu
innych osób, w tym siostrę Drake'a – Bliss.
Wtargnięcie
blondynki w jednej chwili wszystko zmieniło – i to niekoniecznie na
lepsze. Drake nagle poderwał się mimo bólu i jednym silnym uderzeniem
odrzucił od siebie Renesmee. Gabrielowi dosłownie w ostatniej chwili udało
się ją złapać, a i tak nie utrzymał równowagi – oboje wylądowali na
ziemi, ale przynajmniej byli bezpieczni.
– Już,
już... Nic ci nie jest? – wyszeptał zdenerwowany, dodatkowo odsuwając się wraz z ukochaną;
właściwie początkowo musiał ją na wpół prowadzić, na wpół nieść, zanim się
otrząsnęła i zdołała sama uchwycić pion.
– Mnie? – zapytała
cicho. Jej głos zdradzał resztki cierpienia, ale poza tym brzmiał najzupełniej
normalnie. – To o ciebie się bałam – sprostowała, obejmując go mocno i kątem
oka obserwując zebraną przy Drake'u grupę telepatów.
Gabriel
odetchnął, po czym pochwycił Nessie w pasie i wraz z nią
odskoczył na dobrych kilka metrów, znacznie zwiększając dystans pomiędzy sobą, a telepatami.
Odległość nie miała powstrzymać Drake'a przed ponowieniem ataku, ale
przynajmniej mieli mieć chociaż pozory bezpieczeństwa. Teraz zresztą mogli się
przygotować do walki, nawet jeśli przewaga przeciwników była uderzająca.
Esme i Isabeau
zaraz znalazły się przy nich. Wampirzyca lekko objęła wnuczkę, chociaż ta wciąż
przytulała się do Gabriela, więc w trójkę wyglądali nieco dziwnie. To
jednak nie było istotne – ważniejsze było to, do czego w każdej chwili
mogła doprowadzić sytuacja.
Isabeau
zrobiła krok do przodu i wbiła wzrok w całą grupę. Gabriel poszedł w jej
ślady i w końcu uświadomił sobie, że Layla wcale nie zamierza
poprowadzić swoich podopiecznych do ataku. Wręcz przeciwnie – dziewczyna
właśnie w najlepsze strofowała Drake'a!
– Czyś ty
oszalał?! – wydarła się na niego. – Chyba zapominasz, kto teraz rządzi, Drake!
To ja wydaję rozkazy, a ty znów mi się przeciwstawiasz! Poza tym
ustaliliśmy, że ani Cullenowie, ani moje rodzeństwo nie będą już mieli z naszymi
planami nic wspólnego, poza tym...
– Jakimi
planami? – zadrwił, przerywając jej wpół słowa. – Prawda jest taka, Licavoli,
że ty nie masz żadnych planów. Jedynie chowamy się po kątach, a ja mam
tego dość – oświadczył i nagle uśmiechnął się niepokojąco. – Wszyscy mamy
tego dość.
Pstryknął
palcami, tym samym wywołując natychmiastową reakcję swojej siostry. Bliss
sięgnęła do przerzuconej przez ramię siostry tak błyskawicznie, że nikt nie
zauważył nawet, co z niej wyjęła – przynajmniej do momentu, w którym
jednym szybkim gestem wylała na Laylę jakiś przeźroczysty, ostro pachnący płyn,
którego zapach momentalnie rozszedł się po całej polanie. Gabriel nie był
pewien, ale przypominał mu on...
Benzynę?
Ale w tym
musiało być coś więcej. Layla wrzasnęła i osłoniwszy oczy, opadła na
kolana. Wszyscy momentalnie się odsunęli, chociaż nieliczni – w tym jakiś
rudowłosy chłopak, który chyba nazywał się Dylan – zaczęli głośno protestować.
Rudzielec chciał nawet zareagować i dopaść do Layli, ale drogę zastąpiła
mu jedna z obecnych w grupie dziewczyn.
– Może
teraz spróbujesz nami dyrygować, co ślicznotko? – zapytał spokojnie Drake. – Użyjesz
ognia? Cudownie, płomienie uwielbiają benzynę. Chcesz sprawdzić, czy nadal będą
ci posłuszne, zwłaszcza, że do tej wybuchowej mieszanki dodaliśmy srebra? – Roześmiał
się, ale śmiech bynajmniej nie objął jego oczu. – Wydaje mi się, że przywództwo
kolejny raz uległo zmianie – oświadczył.
Gabriel
poczuł wściekłość, bo jakby nie patrzeć, to wciąż była jego siostra. Dopiero
kiedy poczuł, że palce Nessie zaciskają się na jego ramieniu, uświadomił sobie,
że nieświadomie zrobił krok do przodu. Cofnął się pośpiesznie, ale wciąż
obserwował rozgrywającą się na jego oczach scenę, zgrzytając zębami. Jasne,
interwencja mogłaby go kosztować życie – Laylę też – ale jak mógł spokojnie
pozwalać, żeby coś takiego się działo?
Srebro i żelazo
blokują telepatyczne zdolności, usłyszał urywek myśli Isabeau i zorientował
się, że dziewczyna tłumaczy Renesmee i Esme, co się dzieje. Sam jakimś
cudem musiał przegapić ich pytanie, ale wcale go to nie zdziwiło – był tak
rozemocjonowany, że cudem można było nazwać to, że wciąż zachowywał resztki
zdrowego rozsądku.
Ponownie
skupił się na telepatach, tym samym rezygnując z okazji do tego, żeby się
wycofać. Poza tym podejrzewał, że nawet jeśli Drake i pozostali nie
okazywali żadnego zainteresowania obecnością swoich wrogów, prawdopodobnie
sytuacja momentalnie by się zmieniła, gdyby tylko ci zaryzykowali ruszyć się z miejsca.
Jak na
razie mimo wszystko byli bezpieczni, bo Drake dopiero rozkręcał się, jeśli
chodziło o sprawę wyrwania się spod wpływu Layli:
– Jedno ci
muszę przyznać – przyznał, kucając przy dziewczynie. Spojrzała na niego
wściekle, odgarniając z twarzy mokre włosy, ale wydawała się być świadoma
tego, że nie ma możliwości obrony. Mogła co najwyżej pyskować albo walczyć
wręcz, ale była z góry skazana na porażkę. No i bez wątpienia czuła
się upokorzona, Gabriel to wiedział, chociaż emocje siostry były poza jego
zasięgiem. – Charakterek to ty masz. Do tej pory myślałem, że to Isabeau jest
jedynym tak niezwykłym stworzeniem – zachichotał.
Stojąca
przy Gabrielu Isabeau nagle zesztywniała; cień przebiegł przez jej śliczną
twarz, ale tak szybko, że równie dobrze mogło to wydawać się złudzeniem. A jednak
w sposobie w jaki Beau zaciskała usta, Gabriel doszedł do wniosku, że
przegapił coś bardzo istotnego.
– Drake,
daj jej spokój! – Ktoś jednak odważył się stanąć w obronie Layli, tym
samym ponownie ściągając uwagę Gabriela na drugą siostrę. Dylanowi w końcu
udało się wyminąć pozostałych telepatów i teraz stanął pomiędzy
dziewczyną, a jej oprawcą. – Gdyby nie ona, za nic nie wyciągnąłbyś Bliss z tamtego
budynku – wytknął chłopakowi.
Drake
zacisnął usta i przez moment wyglądał, jakby zamierzał Dylana uderzyć,
ostatecznie się jednak powstrzymał. Zmierzył pół-wampira wzrokiem, a na
jego ustach ponownie pojawił się ten niepokojący uśmiech.
– Masz
rację, czasami była przydatna – przyznał nieco niechętnie. – Właśnie dlatego
jej nie zabiję – dodał spokojnie.
W tamtym
momencie zarówno Gabriel, jak i Dylan nie wytrzymali – obu wyrwało się
dzikie warknięcie. Gabriel poczuł się nieco dziwnie, nagle doznając takiej
solidarności z wrogiem, ale musiał przyznać, że gdyby nie strona po której
rudzielec stał, mógłby go nawet polubić – i to nie tylko ze względu na
kolor włosów, ale wyraźne uczucie, którym darzył jego siostrę.
– Dylan... –
szepnęła ostrzegawczo Layla, ciągnąć chłopaka za rękaw, żeby przypadkiem nie
zrobił czegoś głupiego. Jednocześnie przelotnie zerknęła na Gabriela; jej
spojrzenie było niemal błagalne i przepraszające jednocześnie. – Czego
oczekujesz, Drake? – zapytała, nagle biorąc się w garść i spoglądając
pół-wampirowi prosto w oczy.
Devile
wydawał się jedynie czekać na to pytanie.
– Przecież
to oczywiste – stwierdził. – Chcę, żebyś zniknęła. Zabić cię nie mogę, bo to by
zostało... źle przyjęte – ciągnął, ostrożnie dobierając słowa – ale nie
zamierzam dalej być ci posłusznym. Nie jako jedyny – dodał, żeby podkreślić,
dlaczego to on nie może odejść.
Dylan znów
wyglądał, jakby zamierzał zaprotestować, ale zanim chociażby zdążył otworzyć
usta, ubiegła go Layla:
– Dobrze.
To, jak
łatwo się poddała, zaskoczyło wszystkich, łącznie z samym Drake'm. Gabriel
był niemal pewny, że jednak liczył na to, że będzie miał okazję, żeby Laylę
zabić, ta jednak postanowiła pokrzyżować mu plany.
Podniosła
się powoli, po czym dumnie odrzuciła włosy i uniósłszy podbródek,
spojrzała Drake'owi prosto w oczy. Jej spojrzenie było zdecydowane i nawet
jeśli czegokolwiek się obawiała, w tym momencie nie zamierzała dać tego po
sobie poznać.
– Radzę ci,
żebyś nie wchodził mi w drogę. Następnym razem nie dam się tak upokorzyć –
zapowiedziała lodowatym tonem, a potem po prostu odwróciła się do Drake'a
plecami, co było jednocześnie wybitnie głupie i odważne.
Puściła się
biegiem, by chwilę później zniknąć pomiędzy drzewami. Dylan momentalnie ruszył
za nią, a po chwili zastanowienia, jeszcze cztery inne osoby postanowiły
opuścić grupę. Drake wyglądał na zdenerwowanego, bo najwyraźniej nie oczekiwał,
że ktokolwiek mu się przeciwstawi, ale ostatecznie postanowił skupić się na
zwycięstwie.
Zupełnie
jakby nic się nie stało, a przerywnik z udziałem Layli nie miał
miejsca, powoli odwrócił się w stronę pozostałych Licavolich i Cullenów.
Gabriel zupełnie machinalnie mocniej przygarnął do siebie Nessie i skupił
się na tym, żeby w razie potrzeby obronić ukochaną przed kolejnym atakiem
bólu, który mógł wywołać Drake'a.
Niepotrzebnie,
jak się okazało.
– Nie da
się ukryć, w jednym twoja siostra ma rację – stwierdził w zamyśleniu;
Gabriel nie był pewien, czy zwraca się do niego, czy do Isabeau. – Lawrence
tracił czas, wykorzystując nas do rozwiązywania swoich prywatnych problemów – oznajmił.
– Życie byłoby zdecydowanie prostsze, gdybyśmy nie musieli dodatkowo użerać się
z Licavolimi.
– Zdecydowanie
– odparł chłodno Gabriel, błyskając ostrymi zębami. Miał wielką ochotę zatopić
je w krtani Devile'a, ale chyba musiał obejść się smakiem. – Gdybyś był
rozsądny, Drake, już dawno wykorzystałbyś to, że moja siostra skopała
Lawrence'owi tyłek i dał nam spokój.
– A cóż
ja niby planuję? – zapytał tamten, całkiem dobrze udając zaskoczenie. – Nasze
dzisiejsze spotkanie to taki mały... eksperyment. – Uśmiechnął się. – Gdybyś
mnie nie gonił, wszyscy mielibyśmy święty spokój – zauważył spokojnie.
Gabriela
omal nie trafił szlag.
– Kręciłeś
się przy naszym domu! – warknął. – Chyba nie powiesz mi, że nic nie planowałeś,
Devile. I tak ci nie uwierzę – zapowiedział.
Drake
wywrócił jedynie oczami, ale nie zaprotestował. Ostatecznie podwinął kurtkę i wyjął
spod niej czarną, oprawioną w skórę książkę, którą wszyscy natychmiast
rozpoznali – Renesmee również; poczuł, że drgnęła. Gabriel był pewien, że gdyby
wysilili wzrok, dostrzegliby na grzbiecie wytłoczony niewielki pentagram.
– Podziękuj
swojej uroczej córeczce, bardzo mi pomogła – rzucił prowokująco. Tym razem to
Gabriel musiał przytrzymać Renesmee, która warknęła wściekle i spróbowała
wyrwać się do przodu. – A ty – zerknął na Esme – możesz przekazać
pozdrowienia mężowi. Wam i tak się nie przyda. Nie potraficie zrobić
użytku z takiego skarbu... – rozmarzył się.
– Masz
książkę, więc spadaj – warknął zmęczony już całą tą wymianą zdań Gabriel. Nie
zamierzał szarpać się z telepatami o głupią książkę, której zawartość
w znamienitej większości uważał za śmiecie. W tym momencie chciał już
jedynie spokoju i bezpieczeństwa swoich bliskich. – A jeżeli jeszcze
raz spróbujesz zbliżyć się do mojej córki albo kogokolwiek innego z mojej
rodziny, znajdę cię i skręcę ci kark – zagroził, taksując Drake'a
wzrokiem.
– Jak sobie
życzysz – odparł tamten zaskakująco spokojnym tonem.
A potem,
wraz z całym towarzystwem, po prostu oddalił się i podobnie jak
Layla, znikną pomiędzy drzewami.
No i wszystko jasne.Tak myślałam że łączy ich jakaś więź.Dobrze że Gabrielowi nic się nie stało.Czekam niecierpliwie na nn i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOla(oldud)